Zwiastowanie

Wiersz: Bruno Jasieński
1.
pytały się raz ciszy
rogówki z twarzą modrą:
„dlaczego czarny dyszel
„włazi  nam wciąż między biodra?
„dlaczego, choćżeśmy ładne
„i miłość dajemy tanio,
„nie przyjdzie nigdy do żadnej
„prawdziwy biały anioł?
„dzień zdycha na zachodzie
„i z nosa sączy farbę.
„ach, ciężko jest chodzić co dzień
„z nieba olbrzymim garbem!

ZemBY. Rapsodia.

Wiersz: Bruno Jasieński
Zimne. Sztywne. Obrzękłe. 
Z oczami powleczonymi szkliwem, 
Co w nocy świeci, 
Kiedy zaraz za ścianą ktoś odchodzi chory. 
Dziwne. 
Jak bajka 
Dla małych, grzecznych dzieci 
W długie zimowe wieczory, 
Kiedy za oknem 
Śnieg 
Pada i pada, zasnuwając teren 
Swoją dziwaczną, białą monotonią. 
A z półotwartych drzwi kipiących barów 
Buchają kłęby – 
Ze wszystkich kątów. 
Z czarnych lupanarów, 
Z suteren 

Zarażeni

Wiersz: Bruno Jasieński
Twarze obrzękłe, zropiałe i duże.
Ręce bezkształtne jak z pnia.
Nocą przybici n krzyżach swych łóżek
w męce czekamy dnia.
Kiedyż się wreszcie nad nami pochylisz
wziąć swą ostatnią ćwierć?
Ciało nam dawno już ogryzł syfilis,
a myśli spaliła śmierć
Wewnątrz nas bolą gnijące szkielety.
Spróchniał nam w krtani głos.
Raz nas zatruły okropne kobiety
rozkoszą mocną jak cios.
Z wszystkich radości nas miłość otrząsła.
Nikt nam nie przylgnie do ust.
W ustach nam cuchną klejące się dziąsła
i wargi sine od króst.

Zapałki

Wiersz: Bruno Jasieński
Głodomory, którzy wałęsacie się głodni i obdarci
Od rana do wieczora, długo, jak dzień wielki,
Miętosząc wątłych spodni kieszenie dziurawe,
Boga byście sprzedali za półmisek żarcia,
A żaden nie wie nawet,
Że w dolnej kieszeni od kamizelki
Nosi całą Warszawę.
Gdyby się każdy nad tym zastanowił,
Nie byłoby wariatów i szpitali,
Wszyscy by chodzili obłąkani,
Mordowaliby się nawzajem i okradali,
I nosili w złotych futerałach,
Od których tylko oczy załzawione bolą,
Oprawionych delikatnie szkiełko,

Zakładnicy

Wiersz: Bruno Jasieński
Świat 
zawisnął 
na liczbie 
jak na belce dźwigara! 
W każdej linie – krzyk pręży się czyjś! 
Tylko nas 
tylko nas 
jak bezcenne cygara 
zatrzasnęli 
w szkatułkach bez wyjść! 
Tylko nas 
tylko nas 
krągłogłowych i białych 
jak żyjące odsetki ich rent 
zatrzasnęli 

Wiosna

Wiersz: Bruno Jasieński
Okrągli gentlemani w zielonych szpaklakach 
Na okarynach grają lisztowskie „Funerailles” 
Na brudnym płocie wisi mój jasnożółty plakat 
w kawiarni na werandzie kakao pije maj 
Ulicą idą wolno dwa długie sznury pensji 
Na płytach trotuaru jak brylant skrzy się dżet 
 spojrzenia powłóczyste przez przymrożone rzęsy 
soczyste są jak likier i pachną Coeur de Jeanette. 
Jarosławowi Iwaszkiewiczowi 

Upał

Wiersz: Bruno Jasieński
białe pomarańczowe żółte
płyty trotuarów w tańcu
prostytutka samochód detektyw
długi kinematograficzny łańcuch
półobłąkane jasnowidzenia
jednochwilowych perspektyw
panie cedzą przez słomki mazagran
zaciągnięte w czarne rękawiczki
i uśmiechają się powłóczyście
przechodzącemu artyście
na czarujące good-bye
kwintet na balkonie zagrał
potpourri z m-me butterfly

Trupy z kawiorem

Wiersz: Bruno Jasieński
Pani palce są chłodne i pachną, jak opium, 
Takie małe półtrupki anemiczne i blond, 
Marzą o kimś, co by ich w pocałunkach utopił, 
Jak w odymce błękitnej papierosa „Piedmont”. 
Na nietkniętą serwetę coś bezgłośnie opadnie… 
(Białe astry w flakonach umierają przez sen…) 
Pani milczy tak cicho, melodyjnie i ładnie, 
Jak w najlepszych preludiach lunatyczny Verlain. 

Tango jesienne

Wiersz: Bruno Jasieński
Jest chłodny dzień pąsowy i olive. 
Po rżyskach węszy wiatr i ryży seter. 
Aleją brzóz przez klonów leitmotiv 
Przechodzisz ty, ubrana w bury sweter. 
Od ściernisk ciągnie ostry, chłodny wiatr. 
Jest jesień, szara, smutna polska jesień… 
Po drogach liście tańczą pas-de-quatre 
I po kałużach zimny ciąg ich niesie. 
Dziś upadł deszcz i drobny był, jak mgła. 
W zagonach błyszczy woda mętno-szklista. 
Wyskoczył zając z mchów i siadł w pół pas. 
Słońcempijany mały futurysta. 

Śnieg.

Wiersz: Bruno Jasieński
Białe kwiaty gdzieś na korsie… może w Nizzy…
Kołowieje – Cichopada – Białośnieży.
Chodzą ludzie miękkostopi po ulicy,
Końca nosa im nie widać zza kołnierzy.
Uśmiechnęły się panienki w białych lisach
I podniosły wąskie palce aż ku ustom…
Był ktoś biały, co niebieskie listy pisał…
Było cicho. Było dobrze. Było pusto…
Z okna domu ponurego, jak „Titanic”
Zaechowiał i wysączył się, jak trylik,
Płacz zmęczonej prostytutki, której stanik
Zafarbował ogniokrwisty hemofilik.

Spacer

Wiersz: Bruno Jasieński
Śpiew propellera do słów Heredii,
Kiedyś zgubionych w smaltowej mgle…
Grałem jej jedną z moich komedii
W ekstrapowietrznym tylko-en-deux. 
Słońce do głowy biło ekstazą.
Słowa spływały w jeden refrain.
Obserwowała mnie bezwyrazo
Spod tangoszalu przez face-á-main. 
Nie wiem, czy brała, com mówił, serio.
(Dwie lekkie linie w kącikach warg…)
Pod nami warczał rytmiczny Bleriot
I wiatr całował błękitny kark.

Rzygające posągi

Wiersz: Bruno Jasieński
Na klawiszach usiadły pokrzywione bemole, 
Przeraźliwie się nudzą i ziewają Uaaaa… 
Rozebrana Gioconda stoi w majtkach na stole 
I napiera się głośno cacao-choix. 
Za oknami prześwieca żółtych alej jesienność, 
Jak wędrowne pochody biczujących się sekt, 
Tylko białe posągi, strojne w swoją kamienność, 
Stoją zawsze „na miejscu”, niewzruszenie correct. 

Rząd czy nie rząd

Wiersz: Bruno Jasieński
Powiadali o Polsce niegdyś nawet swoi,
Że „nie Rządem Polska stoi”.
I słusznie, boć niejeden rząd, co mógł, to robił,
A Polska stoi dalej – jakoś jej nie dobił.
Czymże stoi właściwie nasze państwo zatem,
Boć z pewnością nie Sejmem ani nie Senatem,
Bo te oba – kto może – pod armatę ustaw…
Tak do Pana Augusta mówił raz Pan Gustaw.
– Słusznie odrzecze na to Gustaw Augustowi –
– Kto stworzył te przysłowie, ten nie lada miał gust.

Psalm powojenny.

Wiersz: Bruno Jasieński
już dawno Panie duch mój gotów
i przyszłość czeka uśmiechnięta
w rytmicznym chrzęście kulomiotów
idą czerwone moje święta
do pulsujących tętnic ulic
gdzie tłum przewala swoje twarze
przypadłem ucho swe przytulić
i słyszę głuchy huk wydarzeń
już się zakończył wielki raut
na którym były ludów scysje
w ubranych w kwiaty kebach aut
już odjechały wszystkie misje

Przejechali

Wiersz: Bruno Jasieński
Piegowata służąca w białej bluzce w groszki 
Ktoś wysmukły, z rajerem 
– Przyjedziesz?… „- Nie mogę…” 
Hooop!! 
Samochody. Platformy. Dorożki. 
Kinematograf szprych 
Z kół łomotem gruchotał po wyschłym asfalcie. 
– Poczekaj…”-Nie, nie, nie proś, bo mogłabym ulec…” 
Dzyn! Dzyn!! 
Tramwaj czerwony wytoczył sie z alej. 
Jeden. Dwa. 

Prozowierszem

Wiersz: Bruno Jasieński
Od zielonej lampy
na białym obrusie
kładą się półkola
ekstatyczne.
Chryzantemy milczą.
Pianino słucha.
Biały mops na pomarańczowym taborecie.
Granatowe niebo jest usiane gwiazdami, jak
sztandar amerykański.
Z okna trzeciego pietra wyjrzał lunatyk i nie
spotkawszy księżyca wrócił w łoże małżeńskie,
jak przyzwoity obywatel.
A księżyca nie ma.

Pogrzeb Reni

Wiersz: Bruno Jasieński
1.
Zielone noszą suknie z muślinu i trawy
Bez źrenic mają oczy jak ludzie w obłędzie.
Nocą raz je widzieli schodzące nad stawy,
Kiedy palce drapieżne jak wściekłe pająki
Na klawisze rozpuszczą i każą się prężyć –
Krowy ryczą w oborach spędzane na łąki
I szczury z nor wyłażą zezować na księżyc.
Ranki teraz są chłodne i mienią się strachem.
W pokojach szepcą szafy i tańcują stołki.
Nocą długo ktoś chodził koło moich sztachet,
A na progu znalazłem czerwone fiołki…

Podróżniczki

Wiersz: Bruno Jasieński
O podróże jednostajne na strzyżonym miękkim pluszu… 
Wczoraj Marna, dzisiaj Wołga, jutro może Jan-Tse-Kiang… 
Patrzę w oczy smutnej pani w fiołkowym kapeluszu 
I już kocham się, jak sztubak, taki duży, sławny pan. 
O wytarty plusz poduszki dosyć szorstkie wsprzeć policzki, 
Turkot ciszę ukołysze, wszystko będzie, jak przez mgłę. 
I znów przyśnią mi się usta długorzęsej podróżniczki 
Całowane gdzieś wieczorem koło Moskwy czy Louvain…