Wtóry list zakochanej

I czemuż znowu list piszę w udręce?
Nie pytaj, miły, jaka w tym przyczyna,
Bo cóż ci powiem, nieszczęsna dziewczyna…
Ach, wiem, że tych kart dotkną twoje ręce.
Gdym sama, w dali — niech list przypomina,
Że w moim sercu płoną najgoręcej
Zachwyty, smutki, nadzieje dziewczęce.
To się nie kończy — ani nie zaczyna.
I cóż ci powiem? Że o twych ramionach
W snach i marzeniach, i w myśli, i w mowie
Me wierne serce roi potajemnie…
Tak kiedyś stałam w ciebie zapatrzona,
Nie rzekłszy słowa… Cóż rzecz miałam — powiedz —
Gdy cała istność spełniła się we mnie.
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe

Twoim oczom być posłusznym

Twoim oczom być posłusznym,
Twoim ustom, twojej piersi,
Twoim głosem pieścić uszy
Było treścią mojej pierwszej,
A wczoraj, ach! — i ostatniej
Szczęśliwości. Zgasł ten ogień,
Co cieszyło — dziś mnie rani,
Ciążąc jak dług nazbyt drogi.
Dopóki nie raczy Allah
Przywieść nas do pojednania,
Słońce, księżyc, ziemia cała
To sposobność do płakania.
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe
Przełożył: Julian Przyboś

Szczęście rozłąki

Pij swe szczęście jak dzień długi
Z oczu miłej jak ze strugi,
Skryj je pod powieką!
Szczęście móc ją kochać zawsze,
Ale szczęście najłaskawsze,
Gdy miła daleko.
Czas i przestrzeń, wieczne moce,
Niebo, rozgwieżdżone noce
Krew uspokajają.
Puls i tętno łagodniejsze,
Uderzenia serca lżejsze
Szczęście powiększają.
Choć na jawie śnię z zachwytu,
To nie tracę apetytu,

Sonety (XVII)

Szarada
Dwa słowa są, misterne jest ich powiązanie,
Wybieramy je chętnie z innych słów gęstwiny,
Lecz nie możemy dociec prawdziwej przyczyny,
Która im sens nadaje i przelotne trwanie.
W młodym i starym wieku miło niesłychanie
Obydwa sprzęgnąć z sobą zuchwale jak rymy;
Jeśli w imieniu jedno z drugim połączymy,
To wyrazimy przez to lube pożądanie.
Pragnę teraz być u nich w miłosnej estymie,
By zespolone w jedno mnie uszczęśliwiły;
Mam nadzieję, że los mi nagrodę wypłaci:

Sonety (IX)

Wtóry list zakochanej
I czemuż znowu list piszę w udręce?
Nie pytaj, miły, jaka w tym przyczyna,
Bo cóż ci powiem, nieszczęsna dziewczyna…
Ach, wiem, że kart tych dotkną twoje ręce.
Gdym sama, w dali — niech list przypomina,
Że w moim sercu płoną najgoręcej
Zachwyty, smutki, nadzieje dziewczęce.
To się nie kończy — ani nie zaczyna.
I cóż ci powiem? Że o twych ramionach
W snach i marzeniach, i w myśli, i w mowie
Me wierne serce roi potajemnie…

Sonety (II)

Przyjazne spotkanie
Drogą szarą i stromą, co wśród skał się wiła,
Idę, przestronnym płaszczem po szyję okryty,
Na łąki, niespokojny i smutkiem przybity —
Pchała mnie do ucieczki tajemnicza siła.
Naraz jakby się nowa jasność objawiła:
Dziewczyna idzie ścieżką, spoziera w błękity,
Piękna jak owe lube i wdzięczne kobiety
Z kraju poezji. Moją tęsknotę zgasiła.
Otuliwszy się szczelniej, bo dreszcz przebiegł ciało,

Skryte

Gdy miła oczkami strzela,
Wszyscy przystają w podziwie,
A ja wśród nich, co to znaczy,
Jestem wiedzący prawdziwie.
A znaczy: Jego miłuję,
Nie innych, nie byle kogo,
Więc wy, dziwiąc się i tęskniąc,
Idźcie sobie swoją drogą.
Owszem, niezwykła jest władza
Patrzącej wokół dziewczyny:
Lecz ona jemu obwieszcza
Słodycz najbliższej godziny.
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe
Przełożył: Robert Stiller
 

Różnorodne uczucia na jednym miejscu

Dziewczyna
Znienackam go ujrzała!
Na cóż mi to się zdało?
O niebiańskie spojrzenie!
By uniknąć spotkania,
Pełna zażenowania,
Cofnęłam się ze drżeniem.
Ja marzę, ja szaleję!
Wy, skały, i wy, knieje,
Ukryjcie moją radość
I szczęście pod swym cieniem.
Młodzieniec
Tu muszę ją odnaleźć!
Widząc, jak się oddala,
Się za nią me spojrzenie.

Przyśpiewy do tańca

Obojętni
Chodź ze mną, piękna, pójdźże w tany ze mną;
Taniec wypełnia uroczyste chwile,
Gdyś nie jest moim skarbem — to nim będziesz;
Gdy nim nie będziesz — też tańczyć możemy.
Chodź ze mną, piękna, chodźże w tany ze mną;
Taniec uświetnia uroczyste chwile.
Czuli
Bez ciebie, luba, czym byłyby święta?
Bez ciebie, słodka, czym byłyby tany?
Gdyś nie jest moim skarbem — cóż po tańcu!

Powitanie i rozłąka

Już do niej czas! Więc noga w strzemię!
Poleciał koń mój lotem strzał.
Wieczorny sen kołysał ziemię,
Zawisła noc na szczytach skał;
Już wypiętrzony w błękit siny
Stał olbrzym-dąb w spowiciu mgły
I patrzył czarno spod gęstwiny
Tysiącem oczu pomrok zły.
Miesiąc wyjrzawszy zza pagórka
Przyświecał tęskno w wonnych mgłach,
Wiatr, szeleszczący w lekkie piórka,
Nawiewał w uszy dziwny strach;
Noc wyłoniła swe bojaźnie,
Przy drodze mej czyhają, tkwią —

Posyłając złoty naszyjnik

Slę ci z tą kartką naszyjniczek,
Co tęskni uwęźlonym zwojem
Swojej giętkości służebniczej,
By owić się w krąg szyi twojej.
Pozwól, pieszczoszek ten niech z tobą
Ulegnie niewinnemu chceniu;
W dzień będzie drobną ci ozdobą,
A wieczór go porzucisz w cieniu.
Lecz jeśli ktoś ci łańcuch poda,
Co, obejmując mocniej, skłania,
Lizetto, zdziwi mnie twa zgoda,
Jeśli go przyjmiesz bez wahania.
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe
Przełożył: Julian Przyboś

Pogrążenie

Jakież kędziory na tej głowie!
A gdy w bujności tej z ostrożna
Pełnymi dłońmi błądzić można.
Czuję, jak mnie przenika zdrowie.
Całuję czoło, brwi, wargi mej pani
I rzeźwi mnie to i znów rani.
Gdzie zabrnął grzebień pięciozęby?
Znów topię go w kędziorów kłęby.
Ucho igraszek też nie wzbrania,
Ni z ciała, ni ze skóry, śmiesznie
Kruche i skore do kochania.
Jako je moja dłoń niespiesznie
Przegarnia, tak i wieczność całą
We włosach będzie się błąkało.
Hafizie! to, co tobie nie nowina,
Dla nas od nowa się zaczyna.
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe
Przełożył: Robert Stiller

Piękna noc

Porzuciłem chatki ściany,
Gdzie najmilsza moja mieszka:
Las tu ciemny, mgłą owiany,
Tłumi krok zarosła ścieżka.
Księżyc patrzy poprzez chmurę,
Zefir mu podaje skrzydła,
Brzozy przesyłają w górę
Najwonniejsze doń kadzidła.
Jak rozkosznie teraz czuję
Chłód, co zmysły me ożywia,
Jak ta cicha noc czaruje
I mą duszę uszczęśliwia.
Lecz oddałbym, mogę przysiąc,
Choćby to groziło zgubą,
Takich pięknych nocy tysiąc
Za noc jedną z moją lubą.
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe

Pierwsza strata

Ach, któż mi wróci owe dni świetlane,
Owe dni pierwszej miłości,
Kto mi choć jedną godzinę przywróci
Tamtych uroczych dni!
Samotny błądzę, sycąc swoją ranę,
W rytm jednej skargi serce wciąż się smuci,
O niepowrotnie zbiegłym szczęściu śni.
Ach, któż mi wróci tamte dni świetlane,
Tamte urocze dni!
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe
Przełożył: Gabriel Karski
 

Nowa miłość nowe życie

Serce, serce, skąd to bicie?
I co znaczą troski twe?
I to nowe, obce życie?
Ja dziś nie poznaję cię.
Gdzieś podziało, coś kochało,
Gdzie to, co cię zasmucało,
Gdzie swoboda, żywość twa?
Co to wszystko znaczyć ma?
Czy cię olśnił kwiat jej lica,
Czy powabna kibić ta
I czarowna ta źrenica,
W której odblask niebo ma?
Bo chociaż się jej wyrzekam,
Choć ją mijam, choć uciekam —

Mignon

Ten tylko wie — kto znał
Tych tęsknot płomię,
Jak bez radości trwam
Sama w ustroni,
Wzrok śląc po niebie, tam,
Ku tamtej stronie.
Ten, kto mnie kocha i zna,
Ode mnie stroni!
I zawrót mnie ślepy gna,
Ogień mam w łonie…
Ten tylko wie — kto znał
Tych tęsknot płomię.
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe
Przełożyła: Kazimiera Iłlakowiczówna

List zakochanej

Jedno spojrzenie, miły, twoich oczu
I na mych ustach jeden pocałunek —
Czyż może znaleźć upojniejszy trunek,
Kto choć raz w życiu tę słodycz ich poczuł?
Z dala od Ciebie żyjąc na uboczu
Tobie poświęcam mą myśl i frasunek;
Serce potrąca wciąż tę samą strunę
Jedną, jedyną… i łzy płyną z oczy.
Po licu spływa łza i zaraz wysycha;
Kocha mnie — myślę — więc czemuż w tę miłość
Mam nie uwierzyć, choć taka daleka?
O, usłysz skargę mych miłosnych wzdychań!
Twa wola moim szczęściem — i mą siłą —
Daj znak, na który me serce tak czeka.
Wiersz: Johann Wolfgang Goethe