Tyle lat zbiegło

Tyle lat zbiegło, a jam jeszcze do tej
Nie przywykł myśli, że dla mnie stracona,
Że nie zostało mi nic prócz tęsknoty.
Jeszcze wyciągam ku niej me ramiona,
Jeszcze jej czekam, jeszcze marzę o niej,
A wiem, że nigdy nie powróci ona…
Obraz jej wszędzie, zawsze za mną goni,
Wiecznem jest niebem mojego marzenia
I wiecznem dnem jest w uczuć moich toni.
Czas, biegnąc, wiele niszczy i odmienia
I wiele grzebie w niepamięci pyle,
Lecz jej nie wydrze z mojego wspomnienia,
Jak jej nie wydarł, choć lat zbiegło tyle…
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Szukam cię zawsze

Szukam cię zawsze, choć wiem, że nie znajdę,
tęsknię do ciebie, choć wiem, że cię nie ma,
idę do ciebie, choć wiem, że nie zajdę
do twego domu, ścigam cię oczyma,
choć cię nie widzę, choć wiem, że cię nie ma.
Do żadnej z kobiet, którem widział w życiu,
tyś niepodobna — widzę cię w mych oczach,
jak gdyby w jakimś przymglonym odbiciu;
jak kwiat, w strumieniu odbity przezroczach,
jak gwiazdę we mgłach, widzę cię w mych oczach.
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Szukałem Ciebie pośród kobiet

Szukałem Ciebie pośród kobiet roju,
czekałem Ciebie o każdej godzinie
i pełen byłem trwóg i niepokoju,
że zanim przyjdziesz, życie moje minie.
Bo nie wątpiłem, że jesteś, że moje
oczekiwanie nie jest czczym złudzeniem,
że niedaleko gdzieś od Ciebie stoję
z moją tęsknotą, nadzieją, pragnieniem.
Od lat już całych niewidzialnym cieniem
byłem przy Tobie, szukając daremnie
w kobietach Ciebie, coś istniała we mnie.
Ciebie poczułem przed dawnymi laty,
gdy głos w noc cichą zabrzmiał mi nad głową,

Pierwszy spacer

Pamiętam pierwszy spacer z tobą:
wieczór był cichy, miły,
śniegowe lekkie, puszyste płatki
drzewa srebrzyły
Śnieowe płatki wplotły się w loki
nad czołem twojem bladem
i byłaś dziwnie pieękna, w srebrzysty
strojna dyjadem.
Od blasku miejskich latarni lśniący
śnieg na twe lica prószy,
a jam w błękitnych oczach twych czytał
wróżbę rozkoszy.
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Pamiętam ciebie

Pamiętam ciebie… Zda mi się że cała
jasność mojemu życiu przeznaczona
przeszła wraz z tobą, wielka i wspaniała,
i nigdy więcej, nigdy nie zadnieje…
A nieraz jeszcze wyciągam ramiona
tęskne za tobą, jakbym miał nadzieję,
że przyjdziesz do mnie, i nie mogę do tej
myśli przywyknąć, żeś dla mnie stracona,
że nie zostało mi nic, prócz tęsknoty…
Pamiętam ciebie… Dzień mi bez godziny
nie spłyną jeden, choć lat zbiegło wiele,
żebyś ty z wspomnień mych ciemnej głębiny
nie wyłoniła się, cicha i blada,
jaką widziałem cię niegdyś w kościele
po raz ostatni… Naówczas owłada

Ona gdzieś jest

Ona gdzieś jest.. ja wiem… wiem to i tęsknię do niej…
Wiem jaką twarz ma, wiem, jakim się różem płoni,
wiem, jaki szafir ócz ciemnymi rzęsy kryje,
jaka w nich tkliwość lśni i jaki żar z nich bije.
Wiem, jaka śpiewa w nich słodycz niewysłowiona,
jaka w nich słania sę zaduma, drżą pragnienia,
jaki wilgotny blask przez oczy te do łona
ciągnie i jaka mgła lubieżna je zacienia.
Każdy jej uśmiech znam i każdy ruch, jej słowo

O gdybyś przyszła

O gdybyś przyszła! Raz jeszcze dziewicze
jasne i czyste Twe zobaczyć oczy!
Raz jeszcze fale uczuć tajemnicze
widzieć z Twej piersi i z Twoich warkoczy
wetchnąć woń kwiatów… Raz jeszcze Twe ręce
do ust przycisnąć; raz jeszcze łzy Twoje
i twoje ciche zobaczyć rumieńce;
raz jeszcze z ust Twych słyszeć imię moje!
Raz jeszcze tylko!…
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Mów do mnie jeszcze

Mów do mnie jeszcze… Z oddali, z oddali
głos twój mi płynie na powietrznej fali,
jak kwiatem, każdym słowem twym się pieszczę.
Mów do mnie jeszcze…
Mów do mnie jeszcze… Te płynące ku mnie
słowa są jakby modlitwą przy trumnie
i w sercu śmierci wywołują dreszcze —
mów do mnie jeszcze…
Mów do mnie jeszcze… Za taka rozmową
tęskniłem lata… Każde twoje słowo
słodkie w mem sercu wywołuje dreszcze —
mów do mnie jeszcze…

Lubię kiedy kobieta

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.

Kocham cię, światło

Kocham cię, światło! Na moje źrenice
zlewasz się falą; nurzam się w niej, tonę,
oczy ku tobie wznoszę roztęsknione,
Na twej jasności promienną mgławicę.
Kocham cię, jasna! Patrzę na twe lice,
oczu szafiry rzęsą ozłocone,
na krasę twoich ust —patrzę i płonę,
tym więcej pragnąc, im więcej się sycę…
Kiedy mię światło falą opromienia,
zda mi się, czuję twoje uściśnienia,
a gdy w ramiona ciebie, jasna, chwytam,
całą mi światła płonie świat ozdobą
i sam już nie wiem, i sam siebie pytam:
czyś ty jest światłem? czy światło jest tobą?
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Kocham Cię! Tęsknię!

Kocham Cię! Tęsknię! Wołam Cię do siebie!
Świat cały Twojem nazywam imieniem!
Tyś jest mą wiarą na wysokim niebie,
Tyś jest mi całej ludzkości wcieleniem…
Przez Ciebie kocham, nienawidzę… W Twojem
istnieniu źródło mojego istnienia;
Ty jesteś mojem sercem, krwi mojej zdrojem
i duszy mojej Tyś harfą z płomienia!
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Kocham Cię za to

Kocham Cię za to, że Cię kochać muszę,
ocham Cię za to, że Cię wielbić mogę,
kocham Cię za to, żeś Ty mi jedyna
piękną kobiecą objawiła duszę,
że się przed Tobą kolano ugina
i myśl o Tobie każda niesie trwogę,
i niepokoi się tym, i pamięta,
żeś może dla niej za czysta, za święta…
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Ja, kiedy usta ku twym

Ja, kiedy usta ku twym ustom chylę,
nie samych zmysłów szukam upojenia,
ja chcę, by myśl ma omdlała na chwilę,
chcę czuć najwyższą rozkosz — zapomnienia.
Namiętny uścisk zmysły moje strudził
czemu ty patrzysz z twarzą tak wylękłą?
Mnie tylko żal jest, żem się już obudził
i że mi serce przed chwilą nie pękło.
Błogosławiona śmierć, gdy się posiada,
czego się pragnie nad wszystko goręcej,
nim twarz przesytu pojawi się blada,
nim się zażąda i znowu, i więcej…
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Gdzieś ty

Gdzieś ty, o gdzieś ty?… Kocham cię, jedyna,
kocham cię zawsze… Zdasz mi się tak bliska,
że tylko rękę wyciągnąć ku tobie,
a ręka, zda się, twą rękę uściska.
I tylko ramię wyciągnąć ku tobie,
a ramię kibić twą obejmie wiotką,
i tylko lekko zgiąć cię, a ku piersi
ty się pochylisz i uśmiechniesz słodko…
I tylko usta wyciąnąć, a twoich
ust się poczuje pocałunek… Nieba!
Aby już nigdy nie zatęsknić do niej,
ileż lat jeszcze przetęsknić potrzeba?..
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Gdybyś ty była

Gdybyś ty była szklannym jeziorem
patrzałbym w toń twą przez całe życie;
gdybyś ty była zielonym borem
słuchałbym szumu twego w zachwycie;
gdybyś ty była pustką bezludną
dla ciebie świata zrzekłbym się śmiele;
gdybyś ty była śmiercią — o cudna! —
szedłbym do ciebie, jak na wesele.
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Do nieznajomej

Nie wiem, kto jesteś — ledwo kilka razy
widziałem ciebie — za każdym widzeniem
pierś ma się dziwnym podnosi wzruszeniem,
serce szalonym poczyna bić tętnem,
a usta moje palą te wyrazy,
które bym tylko w omdleniu namiętnem,
patrząc ci w oczy, wymówił westchnieniem.
Rozkosz i boleść czuję, gdy cię widzę,
i zdaje mi się, że cię kochać muszę,
i zdaje mi się, że cię nienawidzę —
przekląłbym ciebie i oddal ci duszę.
Na myśl rozkoszy, jaką twój dać może
uścisk dziewiczy, oszaleć się boję —
szukając ciebie, spotkania się trwożę —

Czymże jest młodość bez miłości?

Czymże jest młodość bez miłości?
Jest jako gwiazda bez promieni,
jako oaza bez strumieni,
jest jako róży kwiat bez woni,
jak bezowocny kwiat jabłoni,
jest jako pszczelny ul bez miodu,
jak pyszny pałac bez ogrodu.
Czym jest, kto nie ma kogo kochać?
Jest jak dąb na urwisku góry,
jak wiotki powój bez podpory,
jako jaskółka jest bezgniezdna,
jako wodospad skalny bez dna,
jak bez stolicy kraj szeroki,
jako lecący wiatr w obłoki.
Wiersz: Kazimierz Przerwa-Tetmajer

A kiedy będziesz moją żoną, niechaj

A kiedy będziesz moją żoną,
niechaj ci oczy jasno płoną
i patrzą w pustkę tam daleko,
gdzie się czcze dymy z ziemi rodzą
i jak upiory gdzieś się wleką,
i jak umarli w nią odchodzą.
A kiedy będziesz moją żoną,
słuchaj, jak pustka w ciszy dzwoni,
jak echa pogrobowych dzwonów
w bezdeni nieba kędyś toną
i jak sekundę każdą goni
szmer łez żałoby i szmer skonów.