Zasnuły się senne góry

Zasnuły się senne góry
W mgłą mgławą jesienną oponę
Słońce nad nimi się pali,
Wyzłaca pola skoszone.
Kurz osiadł na jesionach,
Na brzozach liść się czerwieni —
O smutna godzina rozłąki,
O smutna, cicha jesieni!
Odchodzę, bo czas mnie woła…
Ślad po mnie czyż tu zostanie!
O góry, o pola skoszone,
O ciche, smutne żegnanie
Wiersz: Jan Kasprowicz

W metafizyce

W metafizyce wieszcze rozkochani
Niech o miłości prawią, co się boi
Skąpać swych kształtów w fali ziemskiej zdroi,
Ku urojonej wzlatując przystani…
Moją tęsknotę, która serce rani,
Niechaj balsamu kroplą dziś ukoi
To, co jest z ciała: słodycz wargi twojej,
O ty wszechwładna wszystkich uczuć pani
Wiem, że ta rozkosz, choć przez nią przebija
Krwi ludzkiej kolor, nie zetrze z miłości
Bożego piętna, tuląc mnie do siebie;
Najniewinniejsza wszakże z ziół, lilija,
W której kielichu wonna rosa gości,
Nie w mgłach wyrasta, lecz tu na tej glebie.
Wiersz: Jan Kasprowicz

Nieraz się pytam

Nieraz się pytam, czy ja kocham ciebie?
Czy to nie blaski uczucia zwodnicze,
Podobne zorzy wieczornej na niebie, i
Która, przed sobą widząc noc mogiły,
Jeszcze ostatnie wydobywa siły,
I płonąć.
Wówczas drętwieję i jestem lodowy,
Jakby mnie sztukmistrz uwięził w marmurze,
Jakby mi stopy przygniotły okowy,
Że na swą zwykłą nie umiem wejść drogę…
I chciałbym płakać, lecz płakać nie mogę,
I w niebios jasnym nie mogę lazurze
Utonąć.

Nie wiem, gdzie jesteś

Nie wiem, gdzie jesteś i czy wielkie, czarne
Twoje źrenice tak się jeszcze palą,
Jak ongi, w chwilach , dziś przymglonych dalą
Sennych li wspomnień, ku którym się garnę
Słabym, ostatnim wysiłkiem żeglarza
Na szalejącej, złowróżbnej głębinie,
Kiedy mu wiosło z rąk zmęczonych ginie
I kiedy łódź się ku śmierci przeważa.
Nie wiem, czy dzisiaj, stanąwszy przede mną,
Nie snem, lecz jawą, umiałabyś jeszcze
W strunach mej duszy dawne wzbudzić dreszcze…

Gdy mnie ogarnia zmrok

Gdy mnie ogarnia zmrok, co dusze człecze
Tak natarczywie aż do ziemi tłoczy,
Spieszą nade mną zbawczą spełniać pieczę
Twe jasne, ciche, twe głębokie oczy.
I zło, uchodząc, poza sobą wlecze
Tabor swych skutków i w nicość się toczy,
Tak je spłoszyły, jak cherubów miecze,
Twe jasne, ciche, twe głębokie oczy.
I znów oczyszczon i znowu ochoczy
Do tego życia, które mi zmieniły
Twe jasne, ciche, twe głębokie oczy.
Tulę do piersi ten mój skarb uroczy
Ach! i całuję, pełen nowej siły,
Twe jasne, ciche, twe głębokie oczy.
Wiersz: Jan Kasprowicz

Czem jesteś dla mnie

Czem jesteś dla mnie? Tem światłem gorącem,
Siłą, co z ziemi wydobywa zioła,
Zlewa je wonią, stroi barw tysiącem,
Co sieje życie i radość dokoła.
Czem jesteś dla mnie? Myślą i tem rwącem
Tchnieniem uczucia, co z prostego zgoła
I ułomnego człeka wnętrzu śpiącem
Budzi niebiańskich haseł apostoła.
Czem jesteś dla mnie? Zamknij to pytanie
W wielkich tajemnic świętym Alkoranie.
Ty dla mnie pierwsza z pierwszych milijonie:
Wszak, aby godnie odpowiedzieć na nie,
Nie starczą, widzę, światło, barwy, wonie,
Myśl, ni uczucie, choć tak żywo płonie.
Wiersz: Jan Kasprowicz

Czekałem na ciebie wczora

Czekałem na ciebie wczora,
Od rana czekałem do rana,
Wywiodła mnie w pole tęsknota,
Miłością twoją pijana.
Przenigdy już czekać nie będę,
Takem chciał zarzec się w gniewie,
Lecz kłamstwo jest obce mej duszy,
O fałszu nic serce me nie wie.
Więc powiem ci prosto i szczerze,
Ty moje dziwne kochanie:
Chociażbym wieki miał czekać,
Dość woli na to mi stanie.

Co się to dzieje!

Co się to dzieje! Co się to dzieje!
Aż lękam się wyznać to komu:
Wiecie, że słońce dziś rano
Zajrzało do mego domu.
Aż lękam się wyznać to komu…
Trza mieć odwagę — do skutku!
Złociste, wiecie, nasturcje
Zakwitły w moim ogródku.
Trza mieć odwagę — do skutku,
Więc powiem wam jeszcze coś więcej:
Śród kwiatów śmiech, wiecie, rozbłysnął,
Szczery, radosny, dziewczęcy.