I mówię: odejdź! I wracam się cicha

I mówię: odejdź! — i wracam się cicha,
By spojrzeć jeszcze na stóp twoich ślady,
I słucham wiatru, co w dali gdzieś wzdycha,
I na kwiat patrzę więdnący i blady,
Na jeden z kwiatów tych, co mają duszę —
I nie wiem, co mi jest — i płakać muszę.
I mówię: zostań! — i sama odchodzę.
I drżąca idę w ciemności przed siebie.
I czuję ciernie kolące w tej drodze,
I słyszę dzwony na serca pogrzebie,
I widzę czarne snów ludzkich mogiły —
I nie wiem, co mi — i iść nie mam siły.

Hej, zazorzyło się

Hej, zazorzyło się na niebie
Na porankowy czas…
Moja dziewczyno, kocham ciebie
Jako Bóg widzi nas!
Nie kocham ciebie na rozkosze,
Ani na lekkie sny,
Jeno na biedę, co ją znoszę,
Na smutek — i na łzy…
Nie kocham ciebie na kołacze,
Ani na słodki miód,
Jeno na dolę, co to płacze,
Na pracę i na trud…
Nie kocham ciebie na pieszczoty,
Na pieśni, ni na tan,
Ale na krwawe poty,
Co z czoła kipią w łan…
Tęskność mnie dławi w czarnym chlebie,
Z zdroju mi smutki pić…
Moja dziewczyno, kocham ciebie,
Chceszże ty moją być?…
Wiersz: Maria Konopnicka
Wiersze miłosne, Wiersze

Hej! cień na niebie

Hej, Hej! Cień na niebie,
Hej, z wiatrem się kolebie,
Hej, pada na tę dróżkę,
Hej, com nią szedł do ciebie!
Hej, Hej! Płynie rzeka,
Hej, we świat gdzieś ucieka,
Hej, serce we mnie płacze,
Hej, żeś mi tak daleka!
Wiersz: Maria Konopnicka
Wiersze miłosne, Wiersze

Gdy wszystkie nici

… Gdy wszystkie nici już rozerwane,
Co serce je wyprzędło,
Kiedy nadziei palce różane
Różę wypuszczą zwiędłą,
Gdy w płachcie zmierzchu noc życia siędzie
I pieśń nicości śpiewa:
Dnia nadlatują wtedy łabędzie,
A światła kłos dojrzewa!
Wiersz: Maria Konopnicka
Wiersze miłosne, Wiersze

Zachód

Niechaj z nas dwojga żadne drugiego nie wini:
Po szepcie pocałunków dzikich jak płomienie
Zapadło między nami głębokie milczenie,
Które miłość smutniejszą, duszę głębszą czyni.
Niskie wieczorne słońce zachodzi za nami:
Patrzym wstecz na swą drogę przebytą od wschodu
I widzimy, owiani pierwszym tchnieniem chłodu,
Że cienie nasze większe są niźli my sami…
Wiersz: Leopold Staff
Wiersze miłosne, Wiersze

Więc można kochać

Więc można kochać i nie wiedzieć o tem?
Po przypadkowym, najkrótszym spotkaniu
Dłoń sobie wzajem podać w pożegnaniu
I w dusz spokoju odejść — z bezpowrotem…
Lecz już nazajutrz, ledwo po rozstaniu,
W dzień ów zabłądzić pamięci przelotem
I stając, jakby przed czemś cudnem, złotem,
Uczuć się nagle sercem — na wygnaniu!
I odtąd wracać wstecz, wciąż i na próżno,
Przesiewać przeszłość wspomnienia przetakiem,
By coś w niej znaleźć, co było żywotem!

Wezwanie

Dusza tęskniąca
Snom dana w straż,
Blaskiem miesiąca
Serce swe trąca…
Ty znasz ją… znasz…
Z gwiazd los ci wróżę…
Drgnął szat twych skraj…
Płoną ust róże…
Księżyc lśni w górze…
Usta mi daj!…
Owoc dojrzewa
Przepychem kras…
Wnet spadnie z drzewa…
Noc czar rozsiewa…
Już zbiorów czas…

W przededniu

Usta twoje, dziewczyno, całowań łakome,
Śnią dziwy, co się własną trwożliwością płoszą…
Obietnicy ust męskich jeszcze nieświadome
Czują, że jest im tajne coś, co jest rozkoszą…
Drżą tesknotą za czarą słodyczy nieznanych,
Roztapiając swą bladość w krwi wrącej rumieńcu;
Żary pragnienia gaszą na ustach siostrzanych,
Bo im zakwitł jeszcze sen o oblubieńcu.

W moim sercu

W moim sercu róż kwitną kielichy,
Bielsze niźli na muraw kobiercu.
Wystrzeliły w nim w ranek ów cichy,
Gdyś złożyła swą skroń na mym sercu.
W cichym sercu mym śpiewa ptak złoty,
A przyleciał w me piersi bezdomne,
Gdyś szeptała mi słowa tęsknoty,
Których nigdy już tu nie zapomnę.
W moim sercu rój pszczół gra pasieczny,
Miód ich słodszy niż złoty win trunek.
Obudziły się w ranek słoneczny,
Kiedym uczuł twych ust pocałunek.
W moim sercu wodotrysk brzmi senny,
Który gorzkie i ciężkie łzy płacze,
A wytrysnął w ten wieczór jesienny,
Odkąd wiem, że cię już nie zobaczę…
Wiersz: Leopold Staff
Wiersze miłosne, Wiersze

Usta twe blade

Usta twe blade.
Usta twe chłodne.
Wargi swe kładę
Na twe uwodne
I już me serce blade i chłodne.
Lecz usta twoje
Od mych odżyły:
Jak wiśni dwoje
Krwią się spłoniły,
Gdy serce moje krzepnie bez siły.
Wiersz: Leopold Staff
Wiersze miłosne, Wiersze

Ukój

Nocy, kochanko! Usta ogniem rozszalałe,
Jak zwierzę dzikie, wpijam w twe biodra przegibne!
Wtul mnie w twe piersi zimne, nagie piersi białe,
Wsącz w wargi me całunków twych jady niechybne!
Ostrą jak miecz rozpustą przeszyj ciało moje!
Męką rozkrzyżowana na gwiazdach tęsknota
Kona w męce! O, wpleć mnie w swoich ramion zwoje,
Napój choć gąbką żółci, gorzką jak sromota!
Zabij mnie! Żądza tajnych twych głębin jak zmora

Twój cichy gaj laurowy

Twój cichy gaj laurowy i twe źródło leśne,
Które mnie widywały w każde rano wczesne
Mieszającego w liści szum westchnienia skargi,
A w przeźrocz wód odbicie mej spalonej wargi,
Dziwią się, że wróciwszy po długiej rozłące,
O, nimfo biała, ciszy twej łkaniem nie mącę.
Odstaw i nie czerp wody w dzban, któryś wzbraniała
Ustom żądnym ochłody i twojego ciała.
Nie zapraszaj, bym z twego źródła pił. Ochłody
Nie pragnę już, swej piersi nie zbliżaj mi młodej.
Naga na mchu opodal siądź. W ciszy głębokiej
Chcę podziwiać twe biodra jednako jak boki
Cudnie rzeźbionej czary. Dopiero dziś boską

Twe złote włosy

Włosy twe jak płomienia błyskawicy grzywa,
Jak surm mosiężnych świetna, weselna muzyka,
Jak uroczyste święto bogatego żniwa,
Jak w południe lipcowe spieka słońca dzika.
Włosy twe: bursztyn, jedwab, ogień i oliwa,
jesienny niebywały przepych pażdziernika,
W zasobnych miodnych ulach praca pszczół szczęśliwa,
Złote szaleństwo wina dla ust biesiadnika.
Włosy twe: rozżagwiona rozkoszy pochodnia,
Kojace jako morze, kuszące jak zbrodnia…
jak w lesie o zachodzie zabłądzić w ich złocie!
I po wirze upojeń, pieszczot zawierusze
Zagrzebać w nich swe usta i upowić duszę,
Dumna jak sen zwycięzcy w zdobytym namiocie!
Wiersz: Leopold Staff
Wiersze miłosne, Wiersze

Przyjście

W lipowe kwiaty, w lipowe liście
Próg ustroiłem na twoje przyjście.
Jabłkami, winem, jako przy święcie,
Stół zastawiłem na twe przyjęcie.
Zasłałem płótnem białym posłanie
Na twoje przyjście, na twe witanie.
Ust pocałunki, ramion uściski
Chowam dla ciebie na dzień nasz bliski.
Po dniach rozłąki, po dniach w obłędzie,
Na dnie witania, których nie będzie…
Wiersz: Leopold Staff
Wiersze miłosne, Wiersze

Pójdziemy razem

Patrzysz mi w oczy moim snem o tobie,
Milczysz milczeniem, co jest mą tęsknotą,
A jak dwa wrogi — nasze dłonie obie,
Z dala od siebie, w uścisk się nie plotą.
W jedną nam drogę iść: w miłość! A oto
Ni ty, ni ja się w drogę nie sposobię…
Słowo — a spadną więzy, co nas gniotą;
Jednak stoimy niemi, w szat żałobie.
Bo tam w kwiecistym szczęścia uroczyszczu
Dziki o ciebie wiodłem bój… Dziś w zgliszczu
Spalone, martwe, puste moje właście.
Musim zaludnić sobą straszne głusze,
A droga wiedzie tam przez dwie przepaście:
Przez moją duszę i przez twoją duszę…
Wiersz: Leopold Staff
Wiersze miłosne, Wiersze

Pomiędzy nami leżą długie

Pomiędzy nami leżą długie, nieme lata
Jak nieruchome, mgłami owiane jeziora
Z łez, które lała nasza obopólna strata,
Gdy bezdnem rozdzieliła nas losu zapora.
Jakżeśmy beznadziejnie czekali wieczora,
Gdy najkrótsze spotkanie nasze usta zbrata,
Choćby natychmiast znowu miała nadejść pora,
Kiedy rozłąka wieczna do drzwi zakołata.
I dzisiaj, gdy nam spełnia sny dzień niespodziany,

Pokusa

W dłoni masz różę, w włosach perły winogrona,
A usta purpurowe, wilgotne od wina.
Na mchy mnie wabisz, naga wśród lasu dziewczyna,
Żądnie wyciągasz ku mnie tęskliwe ramiona.
Pręży cię nadmiar pragnień, luk twych biódr przegina,
Uwypukla dwa śnieżne wzgórza twego łona,
Na których, jak całowań pamięć zróżowiona
Zdwojony pąk różany usta me zaklina.
Czyś ty łaska, czy zguba, zbawienie czy zdrada,

Piosenka

Przecz mi rzekłaś słowo «kocham» drżące,
W którym tyle słodyczy i bólu?
— Spytaj o to róż jasnych na łące,
Spytaj o to motyli na polu. —
Dni swe w cichym pędziłem spokoju,
Czemuś z serca poznała mnie męką?
— Spytaj o to słabego powoju,
Fali, która do brzegu lgnie miękko. —
Czemu ramię mnie twe nie oplata
I szept dawny z twych warg się nie głosi?
— Spytaj kurzu dróg, który ulata,
Zwiędłych liści, które wiatr unosi. —