Wyślij za pomocą:

Wiersz: Krzysztof Kamil Baczyński

Oto miasto zdarzeń woskowych, gdzie martwe widma jaskółek 
zostawiły w powietrzu parabole lotów 
w pobojowisku nocy jak pięści czarnej kułak 
przechodzę przez obozy śmiertelnych namiarów. 
Gdzie sen jaskółczy umarł przylepiony do chmur? 
gdzie moja trwoga strącona, w jakich ulic przepaście? 
Dzień jak orzech twardy trzymają kamienne lwy, 
lwy z pomników, w otwartej paszczy. 
Nie znam ciebie. Wysoko upływasz jak orion. 
Groza wieje z przedmiotów w trupim świetle gwiazd. 

Ucieka duszna rzeka, gwiazd porywa grom ją, 
a przestrzeń mnie odbarwia boleśnie jak gaz. 
Wracam w zaułek zimowy, co mi do nóg przywarł, 
gdzie wiatr wieje na przestrzał przez oczy i pierś. 
Nie wódź mnie, panie, dalej tam się noc urywa 
i od brudnych kanałów dmie samotna śmierć. 

XII.1940 r.

Podobne posty