Wyślij za pomocą:

 Nad łożem Niewinności wiotkiej i dziewiczej
całe chóry aniołów niewidzialnych wieją,
One dyszą w uśmiechu, w głosu jej słodyczy
I w spojrzeń jej pogodzie świty zórz ich dnieją.

Anioły, Liliowością bladą idealne –
Wstydów duszy wiośnianych…one nad jej skronią
I wkoło jej kibici krążą niewidzialne,
I łona jej świetlanej pół-senności bronią.

I ducha jej kołyszą…stroją wdzięku czarem
I przed wzrokiem natrętnych, co spojrzeniem plami,
Spuszczają rzęs zasłony…i przed Grzechu żarem
Czystą postać śnieżnymi okryć chcą skrzydłami.

One Wieniec Mistyczny dla jej skroni plotą,
Wplatają aureole w jasne jej warkocze –
Anioły lśniące Gwiazdą Niewinności złotą…
Biedne, smętne anioły, chociaż tak urocze!…

Bo ledwo miłość w sercu zatli się dziewiczym,
Po skrzydłach ich świetlanych dreszcze zgrozy biegą:
I stąd ta trwoga drżąca, jak przed czymś zbrodniczym –
Przy pierwszym całowaniu ust ukochanego.

Gdy on zbliża się ku niej – one czujną rzeszą
Już lecą, by bezbronnej jak przed wrogiem bronić…
Gdy sięga do jej rąbków – jak na alarm spieszą
Wstydem złoto-różanym nagość jej obsłonić.

I pasują się długo…przeciw chuciom rwącym
Walczą z wrogiem w rozpaczy pełne drżeń i łkania
I nareszcie w tym krzyku – w tym rozdzierającym
Krzyku jej bezbronności – słychać ból konania…

Już padły podeptane…Już nad łożem ciemnym
Zagasły cudne blaski…Tylko cisza głucha
Szemrze jeszcze ostatnim tchnieniem ich tajemnym –
Tą ostatnią modlitwą ich nikłego ducha.

O świcie – smutek wieje z oczu jej – już mglistych –
Jak dym od zgasłej gwiazdy nad zamierzchłą tonią…
I nie ma już, o nie ma jej aniołów czystych
I wieńca lilowego, z ta mistyczną wonią!

Wiersz: Bogusław Adamowicz

Podobne posty