Wiersz: Krzysztof Kamil Baczyński
Górą białe konie przeszły,
trop dymiący w kłębach stanął,
w gwiazdach płonąc cicho trzeszczy
wigilijne siano.
Spoza gór czy sponad ziemi
anioł biały? kruchy mróz?
starcy w niebo nachyleni?
Anioł biały szopkę niósł.
Zamknąć tak – to ironicznie –
w daszek gwiazdom pobielany,
płomień wieków i człowieka
w tekturowe cztery ściany.
Zamknąć tak – to z odległości –
w dwie figurki – czarną, białą,
rozdeptanych epok kości
i spalone żądzą ciało.
W naprężone kusze burz
anioł biały – szopkę niósł.
A figurki w męce gasnąc
coraz słabły, zanikały
w napowietrzną gwiazdy jasność,
tekturowo – popielały.
Śmiał się anioł półuśmiechem
z ich uporu, a nie grzechu,
że tak jedni – choć ich stu.
Anioł biały szopkę niósł.
Aż na grudzie stopą lekką
stanął niby mgłą i skałą
i koślawe, głodem ścięte
ujrzał w grudę wbite – ciało,
żeber czarnych łuki spięte,
poskręcane rydle rąk,
brzuch jak bęben życia – wzdęty,
brzuch zsiniały, brzuch jak tłok,
i zawrócił. W nieba plusk
poczerniałą szopkę niósł.
2 XII 41 r.