Wyślij za pomocą:

Wiersz: Krzysztof Kamil Baczyński

W tym śnie moskity przegryzły hełm tropikalny 
i fala za falą w czaszkę leje się noc. 
Podnieść, podnieść te czarne liście palmy, 
niebo z gorączki krwawe – żółtomiedziany strop! 
Krokodyle – wydłużone bryły ołowiu, 
jak ołów dudni tętent trwożnych antylop. 
Rzeka – gdzie płynie nieobjęta jak słowo, 
płynąc ku wybrzeżom, sudanom, antylom? 
Kiśnie woda, bulgoce, nie oddychać pod nią.
Negrzy w śpiączce oparci o bożki schną 
unosząc bryłę powietrza, jak śmiercią – podmyci wodą. 
Białe wybrzeże toczy wyblakły, sypki trąd. 
Wtedy znużone ręce przewrócą szybko szufladę – 
powieje z niej febra i w dłonie popłynie bulgot ukropu. 
Coraz się niżej obsuwa dym duszniejących mokradeł 
i słychać, jak z martWych negrów sypie się biały popiół. 

szpital. 11.III.41 r

Podobne posty