Wyślij za pomocą:

Wiersz: Krzysztof Kamil Baczyński

Rybak z rzeki przejrzystej długo wiosicm łuskał 
ryby twarde jak orzech, zielone i białe, 
które się z wolna w martwe księżyce zmieniały. 
Czas się wstrzymał i trzepot usechł, usnął, ustał. 
A rybak wiosłem płaskim przez sen gładził pióra 
łabędzich skrętów rzeki, aż się w ciszy przemian 
zrąb wody urwał nagle jak spieniona góra 
i poczęły się chmury, gdy opadła ziemia. 
Więc w ciemności ogromnej, co jak sen olbrzyma 
poczęła w nim oddychać, widział światów koła. 
Wiał chłód. Szron gwiazd osiadał na dnie. Była zima, 
szumiący mróz wieczności. Ktoś go z głębi wolał. 

I rybak dłoń nawykłą kładł na ostre smugi 
rozkwitającej sieci i ciągnął milczenie 
pełne kształtów zastygłych, ciężkich jak maczugi. 
Zdało mu się, że dźwignią niebios uniósł ziemię. 
I dobył czas warczący w kuli pełnej ognia, 
co się jak wąż rozciągał i kurczył jak batog, 
aż porozcinał, wchłonął miasta, twarze, wieki, 
aż wielkie zapomnienie zeszło. Śpiew ulatał. 
Był to glos Boga. Rybak u powieki 
poczuł kryształ miłości. Zbudził się na łodzi 
i wielki słup ognisty w oczach – wiatr mu chłodził. 
I zapragnął znów Boga – i stał się człowiekiem 

16-17. XII 1943 r.

Podobne posty