Wiersz: Felicjan Faleński
Idziemy. W oczach świat się przemyka –
Skrwawione bicze plecy nam sieką –
Nigdzie błękitu, nigdzie promyka…
– Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –
Idziemy. Wszędzie kurzące zgliszcze –
Z chat ojców dołem dymy się wleką –
Siecze grad z deszczem – zimny wiatr świszczę.
– Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –
Idziem. Jak oczy zasięgnąć mogą,
Bieleją kości słoneczną spieką –
Stąpamy po nich – trzeszczą pod nogą…
– Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –
Idziemy. Sowa huczy w oddali –
W poprzek po piaskach strugi łez cieką –
– Pić! pić – wołamy – a w gardle pali.,
– Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –
Idziemy dalej. Tam znów pies wyje –
W poprzek krew wrzącą wylała rzeką –
Brniemy do kolan, po pas, po szyję…
– Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –
– Panie nasz! Panie! Jak tyś szedł z krzyżem,
Tak my dziś trumny dźwigamy wieko –
A do Golgoty kiedyż się zbliżem?…
Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –
Idziemy dalej. Znój skrapia lica –
Szumi pomięte zewsząd ściernisko…
– Patrzcie! – na skraju – o! szubienica!
Dalekoż jeszcze? – Blisko już! blisko! –
– Przecie! Będziemy mieli tam ciszę,
Sen, aby, spokój – słodki nasz Chryste? –
– Wiatr was rodzimy w sen ukołysze –
Spowiją w całun tumany mgliste. –
– Czy nas kto wspomni? – Na waszej stypie
Sama Niebieska zapłacze Pani –
I własna ziemia proch wasz przysypie –
Boście wy jeszcze z wielu wybrani… –