Zapłata po pracy

Wiersz: Felicjan Faleński
Idziemy. W oczach świat się przemyka –
Skrwawione bicze plecy nam sieką –
Nigdzie błękitu, nigdzie promyka…
– Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –
Idziemy. Wszędzie kurzące zgliszcze –
Z chat ojców dołem dymy się wleką –
Siecze grad z deszczem – zimny wiatr świszczę.
– Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –
Idziem. Jak oczy zasięgnąć mogą,
Bieleją kości słoneczną spieką –
Stąpamy po nich – trzeszczą pod nogą…
– Dalekoż jeszcze? – Ho! ho! daleko –

Wszem wobec i każdemu z osobna

Wiersz: Felicjan Faleński
Niechaj was Bóg w swej łasce chowa,
Którzy te rymy czytać macie –
Bo tam, w spłowiałej z szychu szacie,
Strojna w blaszanych dzwonków słowa,
Puszy się mądrość tuzinkowa,
Mówiąca bzdurstwu: – miły bracie. –
To, że w nich błyski prawd migocą,
Traf zrządził, nie zaś myśli zdrowie –
Bo ten, co niby miał je w głowie,
Śmiał się i płakał z równą mocą,
Nigdy nie wiedząc: skąd i po co?
I może nigdy się nie dowie.

Topielica

Wiersz: Felicjan Faleński
Nad rzeczką bystrą stoi dziewczyna,
W przeświatlą kosę wianuszek wpina,
Aż się jej skała ujmie spod stopy
I wpada biedna w szklanne zatopy.
Szukał jej chłopiec, konał z boleści,
Lecz próżno szukać – znikła bez wieści.
Płakał rok cały, pobladł na twarzy,
Wreszcie zapomniał, co się i zdarzy.
Na płocie sroczka skrzeczy jedyna,
Przez most weselna ciągnie drużyna.
Po przedzie swaty z drużbów gromadą,
Skrzypiąc w skrzypiec, pieją i jadą.

Taniec szkieletów

Wiersz: Felicjan Faleński
Po kupach gruzów, kędy naokoło
Piaszczysta bieleje wydma,
Milczkiem, omackiem, chyłkiem – lecz wesoło
Tańczące migają widma.
Był tu kraj, naród – lecz od niepamięci
Nie ma już nic i nie będzie…
Co tam! bodaj to hulać! Niech się święci
Pustynia zawsze i wszędzie!
Gdzie wiatr? – on w piasek wgrzebał się po szyję.
Gdzie księżyc? – w chmurach się chowa…

Salamandra

Wiersz: Felicjan Faleński
Patrzaj, Medardzie, salamandra licha,
Jakaż to dziwna bestyja!
W ogniu się gnieździ, ogniem śpi, oddycha,
Ogień je, ogniem popija –
Ogień jej włazi w usta, w oczy, w uszy,
Ogniem się smuci i śmieje,
Ogień ma w sercu, w szpiku kości, w duszy,
W ogniu jej łzy i nadzieje.
Czy też jest warta życia istność taka,
Co gardzi wszelką odmianą?
Nie – podobnego, doprawdy, cudaka
Jak światem świat nie widziano!
Proszę – chodź do mnie, utrapione zwierzę

Rozmaryn

Wiersz: Felicjan Faleński
Miała sukienkę białą, gdym do niej
Z pożegnalnymi wszedł słowy,
W pasie błękitną wstążkę, u skroni
Wianeczek rozmarynowy,
– Czym ładna tobie? – spyta nieśmiało,
– Och! co ty mówisz, dziewczyno –
Gdyby inaczej kiedy być miało,
Niech z łez mi oczy wypłyną. –
Ona jak bluszcz, gdy drzewo obwinie,
Splotem swych rąk mię obwija,
– Albo ja będę twoją jedynie,
Albo nie będę niczyja. –
W świat mię iść pchnęło. Wtem – nagle zmiana,

Porażka Warusa

Wiersz: Felicjan Faleński
W Hercyńskich borach, w cztery świata strony,
Trzask z głuchym grzmotem się mienia –
To z żelaznymi rzymskimi legiony
Walczą Germany z kamienia.
Armin grzmi z piersi jarzmo, wstyd i pęta…
– Hej! barbarzyńce! ostrożnie!
Toż flos Romana zwiędłaby podcięta?
Orły skończyły na rożnie.
Darmo! Miecz rzymski – toż dziś kądziel przędzy,
Tarcza też – siatką pajęczą. –
Warus w pierś sobie wepchnął miecz co prędzej,
Bojąc się, że go wyręczą.

Pieśń bezimienna

Wiersz: Felicjan Faleński
Gdy po bezdrożach starej Hellady
Brzmiały rapsody z nutą muzyczną
Pieśń Odysei i pieśń Iliady,
Czyliż nie były pieśnią uliczną?
I może nieraz z łodzi handlarskiej
Spodlona dusza Fenicjanina,
Szydząc z Homera doli harfiarskiej,
Czciła Plutusa, nie Apollina.
Gdy pośród gruzów przetlałej Romy
Zabrzmiały słowa ewangeliczne,
Głosząc świat prawdy, wprzód niewiadomy,

Panna Młoda

Wiersz: Felicjan Faleński
Płakała, gdyśmy klękli u ołtarza,
Płakała, kiedyśmy wsiali,
Płakała także, co się rzadko zdarza,
Tańcując w weselnej sali.
– Powiedz mi, luba, w czym twych łez przyczyna?
Czy żal ci, żeś jest już moją?
Czy chmurna przyszłość trwożyć cię poczyna?
O! niech się łzy twe ukoją.

Od rzeczy

Wiersz: Felicjan Faleński
Rzekł mi raz Medard: – Słuchaj, Felicjanie,
Błaznujesz może zbyt srogo.
Ludzie za śmiech twój ciągły i bajanie
Wziąć za bajbardzo cię mogą.
Masz lat trzydzieści, czas już wreszcie na cię
Iść naprzód przodem, nie tyłem… –
– Mam lat trzydzieści? Mylisz się, mój bracie –
Nie mam ich, już je wyżyłem.
Żyć, nie jest użyć. Życie się wyżywa
Jakby lekarstwo niesmaczne,

Obrachunek z sobą

Wiersz: Felicjan Faleński
Jak rozpryśnięta tęcza w ranek letni
W łzach świeżej rosy odkwita –
Jak się odświeża pieśń pastuszej fletni
W milczących gęszczach odbita –
Tak prysłych złudzeń budowa wspaniała
W łzach mych promieni dla ludzi,
Tak pieśń, co dla mnie dawno już przebrzmiała,
Drugim się w piersi mej budzi.
Jako pędzona trwogą wśród manowca,
Gdy się od stada odbije,
W cierń niegościnny uwikła się owca,
Nie chcąc iść w ślady niczyje –

Numa Pompiliusz

Wiersz: Felicjan Faleński
Pompiliusz, w którymś romansie podobno,
Coś u ostatniej gdzieś karty,
Z Numą się wreszcie ożenił nadobną,
Żeby zakończyć tom czwarty.
W miejscu tym w książce przypada okładka,
Ja jednak pociągnę dalej,
Bo to istotnie rzecz dziwna i rzadka,
Jak się ci ludzie kochali.
Czego on nie chciał i ona nie chciała,
To samo chciał on, co ona;
Przedziwna wspólność duszy czy też ciała,
Której i śmierć nie pokona.

Nie ma jej

Wiersz: Felicjan Faleński
Kiedy o cichej wieczornej godzinie
Zimowy dzionek w skąpych blaskach ginie
I coraz smutniej mierzchnące z daleka
W zmrok się perłowy niebo przyobleka;
Kiedy od dziwnej całunowej bieli
Ni co odbłyśnie, ni cieniem odstrzeli,
Że wszystko równe niby gładka szyba;
Kiedy tak martwo, że jedynie chyba
Ptak, z smutnym krzykiem ulatując z drzewa,
Iskrzące szrony w śnieżny pył rozwiewa;
O cichej porze, gdy spóźnioną dobą,
Gościnnej strzechy nie widząc przed sobą,
Wędrowiec z zimna drży i strachem bladnie;

Narcyz

Wiersz: Felicjan Faleński
Ile nimf tylko – wszystkie są w rozpaczy,
W łzach mokrych, w brudnej żałobie,
Bo Narcyz żadnej kochać z nich nie raczy,
Tylko się kocha sam w sobie.
I jak się począł miłować zajadle,
Tak, aż zdarzeniem dość rzadkiem,
Razu jednego spostrzegł się w zwierciadle
Nie już człowiekiem, lecz kwiatkiem.
Chłopiec ten więcej głupcem był niż głazem –
Ja bo, w podobnej potrzebie,
Mógłbym się kochać w wszystkich nimfach razem,
A zawsze kochałbym siebie.

Nad kołyską

Wiersz: Felicjan Faleński
Zaśnij, mój mały – bądź grzeczny i zaśnij,
Choć ci to pewnie niemiło.
Już się nie możesz ubawić hałaśniej,
Jak ci się dzisiaj zdarzyło.
Jak zaśniesz – jak mi ból głowy ustanie –
Jak się ułatwię po trosze –
Serduszko z lukrem kupię ci w straganie,
Które kosztuje trzy grosze.
No, śpij, mój mały, dam ci, żebyś dłużej
Już nie zawracał mi głowy,
Na lejc od cukru szpagat bardzo duży,
Na kaszkiet wierzch papierowy.

Morituri te salutant

Wiersz: Felicjan Faleński
Z okiem krwawą łzą zwilżonem
Komu jeszcze łez zostało,
Idźmy wolność zdobyć zgonem,
Idźmy zgon nasz okryć chwałą!
Wprzód, nim kula pierś przewierci,
Nim z żył krwi strumienie bryzną,
Ci, co idą szukać śmierci,
Pozdrawiają Cię, Ojczyzno!
My się śmierci nie ustraszym,
Bo nam tęschno za mogiłą;
Niech zginiemy, byle naszym
Dzieciom po nas lepiej było!

Meandry

Wiersz: Felicjan Faleński
Myśl się moja, łamanymi zwroty,
Niby greckiej szaty bramowanie,
Z wiatru tchnieniem plącze niespodzianie
Na przemiany w szary szlak i złoty –
Z tej zdobiącej wiotki brzeg roboty,
Gdy się brzeg ten zedrze – cóż zostanie?
Pozostaną wypłowiałe szlaki,
Które pójdą w kąt lub nawet w śmiecie.
A gdy wiatr je porwie – to powiecie:
Że im słusznie udział przypadł taki,
Bo są płoche jak rym księdza Baki,
Co o śmierci nawet śmiesznie plecie.

Kwiat jaśminu

Wiersz: Felicjan Faleński
Szedł chłopiec z dziewczyną po ciepłym gdzieś lecie,
Rwąc kwiecie jaśminu, gdyż lubił to kwiecie.
Całował, a za nim dzieweczka też biała,
Co on pocałował – ona całowała.
I potem przysięgła przez najświętsze śluby
Całować na zawsze ten kwiat jemu luby.
A chłopiec, by w szczęściu nie zaszła mu zmiana,
Śmierć sobie co rychłą wyprosił u Pana.