Wyślij za pomocą:

Wiersz: Felicjan Faleński

Rzekł mi raz Medard: – Słuchaj, Felicjanie,
Błaznujesz może zbyt srogo.
Ludzie za śmiech twój ciągły i bajanie
Wziąć za bajbardzo cię mogą.

Masz lat trzydzieści, czas już wreszcie na cię
Iść naprzód przodem, nie tyłem… –
– Mam lat trzydzieści? Mylisz się, mój bracie –
Nie mam ich, już je wyżyłem.

Żyć, nie jest użyć. Życie się wyżywa
Jakby lekarstwo niesmaczne,

A jam jest chory – czyliż są w tym dziwa?
Gdy umrę, zdrowym być zacznę.

Ten sam spać idę, co i wstaję rano –
W tym moja choroba cała;
Cztery mam klepki, piątej mi nie dano,
Czy się też gdzieś zapodziała.

Toż na to chory stęka i jest blady,
Aby był zysk lekarzowi,
A są i tacy, którym nie ma rady,
Aż chyba śmierć ich uzdrowi.

Wiem, że gdy ciepło w sercu mym przygaśnie,
Przyjdzie i rozum, i siła,
I rzekną o mnie: – Miał zmądrzeć, wtem właśnie
Z nagła go śmierć zaskoczyła. –

A jednak, umrzeć smutną jest koleją,
Gdy się być mądrym zaczyna…
…Dobranoc państwu – oczy mi się kleją –
Już blisko druga godzina. –

Podobne posty