Krwawe żniwo

Wiersz: Felicjan Faleński
O Ludzie! czyście widzieli,
Jak naród swoje męczenniki grzebie?
On ich nie płacze. On ich dał. Niech w niebie
Płaczą nad nimi anieli.
On – Kapłan! On z szczodrej dłoni
Ofiarę wielką spełnia w świętej ciszy.
Święte milczenie mocny Bóg posłyszy –
Pomści swój lud lub obroni!
Błyszczy pogoda rażąca…
Pan wstał i świetną wstęgą się przepasze –
Pan wstał… i pomści męczenniki nasze
Strzałami słońca.

Kłopot

Wiersz: Felicjan Faleński
Chciałbym być sławnym – marzę ja młodzieńczo,
Zanim mi serce nie zwiędnie,
Alem ciekawy, czym mię też uwieńczą,
Chcąc, by to było oszczędnie?
Jużciż – wawrzynem – jak jest rzecz przyjęta.
Cóż, kiedy ten upominek,
Jak moje pisma, pod placki na święta,
Wzięto na sosy do szynek.
Wiem, co mi nazbyt nie wzbogaci głowy
Ni też ją sosem poplami:
Włóżcie mi na nią lub wieniec cierniowy,
Albo czapeczkę z dzwonkami.

Hymn Węglarzy

Wiersz: Felicjan Faleński
Hej dziesięciu! czas do dzieła,
Ciemna zgliszcz drużyno!
Jeszcze Polska nie zginęła,
Gdy za Polskę giną!
Niechaj dziewczę się nie lęka
Zasmolonej twarzy –
Czarna twarz, lecz serce, ręka
Czyste u węglarzy.
Węglem zgliszcz z rodzinnej wioski,
Na więzienia ścianie,
Baltazara groźne głoski
Smutny pisz, młodzianie –
Przyjdzie wiatr, co czarne słowa
W ćmiący blask rozżarzy –
Wtedy będzie w bój gotowa
Ciemna czerń węglarzy.

Endymion

Wiersz: Felicjan Faleński
Gdzieś, gdzieś w lasów głębi, wśród ciszy nad cisze
Na oczach młodziana
Tkwi noc nieprzespana –
Szum dębów stuletnich sen jego kołysze.
Co noc – przez splecione konary, przez liście,
Niby wód strumienie
W harmoniczne drżenie
Zdrój świateł szumiących płynie promieniście.
Wśród świetlnej powodzi – by senna z mgły tkanka
Bladego oblicza
Bogini dziewicza
Z krainy gwiazd spływa nawiedzić kochanka.

Egle i Laura

Wiersz: Felicjan Faleński
Egle czarowna, kochaj mnie! Na Boga!
W sercu mym pusty dziś harem.
Ty go zapełnij… Właśnie Laura sroga
Uciekła z jakimś huzarem.
Będziesz kochaną, rajskie moje dziewczę,
Jak żadna na świecie dziewa,
I wyśpiewaną, ile dźwięki piewcze,
Ile cię duch mój wyśpiewa.
Ja cię uwielbię, co sił będzie stało,
Już nie przepadniesz ty w mnóstwie.
Usta twe, oczy, sploty, pierś twą białą –
Ja w tobie wszystko ubóstwię.

Dziwożony

Wiersz: Felicjan Faleński
Przez bór śpieszy jeździec, przez puszczę szumiącą,
Wskroś liści strugami blask strzela z ukosa.
Mgły kłębią się z bagnisk, z łąk srebrzy się rosa.
Ni rosa to srebrna, ni mgły się to mącą.
To wiewnych dziew grono, w wieczornej krąg zorzy,
Dłoń w dłoni, na smugach zawodzi pląs hoży,
W ich rąbkach z mgły białej w łzy rosa się mieni,
Ich ciała przezrocze z miesięcznych promieni.

Drzewa wolności

Wiersz: Felicjan Faleński
Do mnie, kto tylko utonąć nie może!
Przy świetle nowej dziś zorzy,
Z drzew wiadomości ludziom raj ja tworzę
Jeden na cały świat boży.
O głupie ludy! czyście poszalały?
Któż wam swobody zazdrości?
Z lasów wolności świat się składa cały,
Las każdy z drzew wiadomości.
Niechby ciemnota, niech ziemscy mocarze
Jarzmem świat cały zgnębili –
Wiedza i wolność chodzą zawsze w parze
Wśród lada drzew w każdej chwili.

Człowiek bez głowy

Wiersz: Felicjan Faleński
Mandaryn pewien (cóż na to powiecie?
Pseu-grzmiang-tfu było mu miano)
Myślał lat wiele, o czym jednak przecie?
Tego mi nie powiadano.
Wreszcie napisać z nagła na myśl wpadnie
Księgę, tak w mądrość bogatą,
Że jej sam nie mógł zrozumieć dokładnie,
Chociaż wysilał się na to.
Więc przed cesarzem stanął i tak pocznie:
– Gwiazd ojcze! Księżyca kumie,
Wypada tobie zrozumieć niezwłocznie
To, czego nikt nie rozumie.

430

Wiersz: Felicjan Faleński
Na pokutniczej naszej tu dolinie,
Dusza, w grzechowych wzięta pęt wiązadła,
Przed sądem stojąc, widzi, skruchą zbladła:
Że przeciwności gnębią ją jedynie
Jako wyroków tych wykonawczynie,
Których moc z win jej własnych na nią spadła!
I długo owych wyzbyć się nie może,
Zmuszona z nich się iścić niepozbycie
Czy tu, czy w dalsze jeszcze szedłszy życie.
Bo jest ich liczba jako ćmy w przestworze,
Spełnionych Bóg wie gdzie i w jakiej porze –
W przedziemskim jeszcze pobycie.

422

Wiersz: Felicjan Faleński
Wilku! miły kmotrze!
Pilnie strzeż twej skóry!
Gdy z was, tęskniąc, który
Dnie wspomina słodsze,
Dłoń, co łzy mu otrze,
W palcach ma pazury.
Są też zęby w szczęce
Z niemą żądz oskomą,
Więc ci bądź wiadomo:
Żeś choć wpadł w zwierzęce,
Nie zaś w człecze ręce –
Lupus lupo – homo!

406

Wiersz: Felicjan Faleński
Zajrzyjmy też w tę starą kuchnię,
Gdzie, niegdyś, w sposób niezbyt szparki,
Siłą przedwiecznej gospodarki,
Która już z dala pleśnią cuchnie,
W kurzu, w pajęczych matniach, w próchnie,
Trzymano malowane garnki.
Pacykowane w barwie sinej –
Jak ledwie oko ścierpi czyje –
Z wonią, co w nos stęchlizną bije;
W nich to, bez celu i przyczyny,
Trzymali starzy swe mydliny,
Godne jedynie iść w pomyje.

348

Wiersz: Felicjan Faleński
Wielkiego płacząc Kazimierza,
Boleśni krążą aniołowie,
Gdzie w Rynku, ponad ludu mrowie,
Koroną uwieńczona wieża,
Jak na kompasie ćwiek, wymierza
Wśród smutnej ziemi lata wdowie.
I hejnałowych trąb hosanny
Brzmią stamtąd dziś, jak dawniej brzmiały.
I w stronę jej chwalebnej strzały
Gołębie lecą w świat poranny,
A w stadzie tym Najświętszej Panny
Jeden się skrzy jak Orzeł Biały.