Wyślij za pomocą:

Wiersz: Józef Czechowicz

obłoki przyjaciele pastuszego świtania 
nad wioską biały wionięć u strzech i kalenic 
umilknij mokre niebo dosyć modrego grania 

obłoki nam ukażą galop i uciszenie 
obłoki silą dźwiga spoza namiotów jodeł 
bór obalają rdzawy ku wodzie bruzdy szklącej 
biją jak cichy werbel powracającoj roty 
obłoki czeremchowe chłodne płynne i rącze 
obilofei srebmy łopuch na firmamaentów dunaju 
chłoną się drą i dzielą i rosną w zakosach 
te kamienie bez wagi skądś z fruwających krajów 
czy może tuman pyłu po niewidzialnych wozach 

obłoki ujrzeć z góry to ujrzeć niw rozłogi 
świat z białymi dziurami niby książka we śnie 
oazy się iuepofaoiją wtedy szukają drogi 
bo oczy plam nie lubią ślepoty ani pleśni 

jest droga pod olbrzymim niebem nisko na którym 
obłoki obłoki obtobi drogą idzie staruszka tobołek 
niesie w ręce ciemnej spracowanej

Podobne posty