Wyślij za pomocą:

Wiersz: Józef Czechowicz

Tłumnie mijały się auta 
cętkowane kręgami lamp 
wracano z rautu 

Nagie ramiona w bransoletach pochylały się nad brukiem 
równolegle poziomo i w ukos 
z gestów dam 
wynikało że chcą spędzić wieczór w gabinetach 
pić wesoło i długo 

Błysła zabawa 

Nie było gwiazd 
nic wiadomo było czy noc już schodzi 
w czterech jedwabnych ścianach nie ma ulic miast 
nikt nic przechodził 

Głosy w pijaństwie gasły głaskały się coraz dalej 
smukły pan całował ażurowe pantofelki 
jedna para tańczyła 
spadała komenda pij nalej 
z ust panienki w sukience lila 
gulgotały nad kieliszkami butelki 

Nagle zaczęły się przesuwać kąty gabinetu 
żeby nie upaść musieli usiąść 
czarne nocne okno błądziło ze ściany na ścianę 
kwadraty posadzki goniły za daleką metą
wydęte banie portier wirowały nad stołów oceanem 

Usiedli usnęli 
gabinet jak wagon pomknął ku świtowi 
głowy pijane odrzucili w tył 
żyły im nabrzmiewały krwią i alkoholem 
a z niemocy tych głów z gorączki żył 
realizuje się fantom-Golem 

Byłby może zmiażdżył tę gromadę 
ale oto 
w liryce dalekiego tanga 
zaczął warczeć codzienny motor 
zmieniło się niebo blade 
w jaskrawy prześwietlisty hangar

Podobne posty