Prośba

Wiersz: Adam Asnyk
O mój Aniele, ty rękę
 Daj!
 Przez łzy i mękę,
 Przez ciemny kraj,
Do jasnych źródeł ty mnie doprowadź, —
 Racz się zlitować!
Serce me zwiędło jak marny
 Liść;
 Wśród nocy czarnej
 Nie wiem gdzie iść,
I po przepaściach muszę nocować, —
 Więc ty mię prowadź.
To, com ukochał, com tyle
 Czcił,
 Zdeptane w pyle
 Padło bez sił;
Rozpacz i hańbę widząc po drodze,
 Stanąłem w trwodze.
Widziałem zbrodni zwycięski
 Szał,

Poco się budzą pragnienia szalone…

Wiersz: Adam Asnyk
Poco się budzą pragnienia szalone,
Gdy ich nie można ugasić napojem?
Poco się serce wyrywa stęsknione
Do burzy, gardząc ciszą i spokojem?
Poco chce zedrzeć przyszłości zasłonę
I nieskończoność zmieścić w łonie swojem?
Kiedy, zaledwie dotknie się spragnione,
Usycha w żalu nad zmąconym zdrojem?..
Próżne zabiegi! Wieczyste pragnienia!
Zwodnicze widma! Któż was nie wyklina?
A jednak, mimo klątw i złorzeczenia,
Każdy na nowo wraca i zaczyna
Szukać tej mary, co świat opromienia,
I o dawniejszych klęskach zapomina.

Odpowiedź przeszłości

Wiersz: Adam Asnyk
Czasem, gdy smutny o przeszłości marzę,
Ona przede mną staje jak w obrazku:
Widzę pogodne greckich mężów twarze
Od wewnętrznego jaśniejące blasku,
I widzę młodzież, jak w wesołym gwarze,
Wśród mirtowego mocuje się lasku,
I widzę starców uśmiech, który leci
Zadowolony — do niebios i dzieci.
Wszędzie zdrój życia jasnym nurtem płynie
I harmonijnie dla ucha szeleści:
Tyle piękności w tej cudnej krainie,
Tyle rozkoszy i szczęścia się mieści,
Tyle odwagi w każdym ludzkim czynie,
I tyle nawet spokoju w boleści!..
Każdy wesoło w błękity spoziera,
Bez skargi żyje, bez jęku umiera.

Odpowiedź

Wiersz: Adam Asnyk
Księżycowe nikłe tęcze,
Rozwieszone mgły pajęcze
Na leciuchne tkać przędziwa;
Chore serca da[1] snu tulić,
Blaskiem srebrnych snów rozczulić,
Jak kochanka pieszczotliwa;
Bladych dziewic gorzkie żale
Stroić w świeżej krwi korale
I żałobne rzucać kwiaty,
I Filonów dniowe troski
W harmonijne przelać zgłoski,
Jak w motyli rój skrzydlaty;
Nogą oprzeć się na grobie
I uwielbić ludzkość w sobie,
I uwielbić się w ludzkości,
I każdemu, co dziś żywy,
Oddać pokłon sprawiedliwy,
A spróchniałe uczcić kości:

Napad na Parnas

Wiersz: Adam Asnyk
Dobrze było w swoim czasie
Apollina służbie głodnej
Mieć kąt własny na Parnasie,
Ciepły, cichy i wygodny.
Dobrze było w laurów cieniu,
Pod opieką Muz dziewięciu,
W poetycznem zachwyceniu
Żyć po własnem wniebowzięciu.
Wierne sługi łaska Feba
Przyodziała w blask sowicie;
Wszystko było, co potrzeba,
Na Parnasu górnym szczycie.
Można było pełną dłonią
Z kastalskiego czerpać zdroju
I oddychać kwiatów wonią
W błogiej ciszy i spokoju.

Nadgrobek

Wiersz: Adam Asnyk
Chwilę nad krwawym zabłąkany zagonem,
Wracam z pola znużony drogą nadpowietrzną,
Z próżnemi dłońmi, z sercem rozżalonem,
Kończąc wędrówkę marną, choć konieczną.
I w tył się zimną twarzą nie odwrócę,
Bo obojętnem jest mi to, co rzucę.
Nigdym się z ciemnych krain nie wychylił,
Ani rzeczywistości nie dotknąłem ręką.
Próżnom się stworzyć sferę życia silił:
Sen mi był życiem, przebudzenie męką,
I z za obłoków chyląc się niechętnie,
Patrzałem na świat łzawo, choć namiętnie!
I nigdym w nikim nie znalazł oparcia,
Coby podzielił ze mną gorycz próżnych chęci:
Więc sam zostałem zawsze podczas starcia,
Bezsilność nosząc w cielesnej pieczęci, —
I choć bojowych uniknąłem skażeń,
Zostałem za to bez plonu i wrażeń.

Na zgon poezyi

Wiersz: Adam Asnyk
Nie! nie umarła, jak to próżnie głoszą,
Ta jasnych krain pani i królowa,
Co serca ludzkie napawa rozkoszą;
Żaden ją grabarz pod ziemię nie schowa,
Nie stłumi natchnień, które pierś jej wznoszą,
Nie skazi wdzięku cudownego słowa:
Bo nim ją w piasku mogilnym pogrzebie,
Już z nową jutrznią zabłyśnie na niebie.
Ci, którzy mówią ciągle o jej zgonie,
Czyliż nie wiedzą, że ma żywot wieczny
W piersiach ludzkości i w natury łonie?
Że się odnawia w jasności słonecznéj,
W ogniu młodości, co wieczyście płonie.
………………)
I czarodziejsko w jeden węzeł splata
Marzenia ludzi z pięknościami świata?

Na pobojowisku

Wiersz: Adam Asnyk
Chłód go nocny powrócił do życia —
I otworzył swe oczy powoli…
Wkoło ciemność… słychać jakieś wycia,
Jakieś jęki… coś go w piersiach boli…
Z bólem pamięć powraca leniwa:
Rozpoznaje, z dreszczem niepokoju,
Że na ziemi wilgotnej spoczywa,
 Gdzie upadł w boju.
Rozpoznaje przez mgieł kłęby sine
Ciemne kształty rzucone w nieładzie,
Co zasłały dokoła równinę,
Pojedyńczo leżąc, lub w gromadzie;
Rozpoznaje stosy nieforemne,
Z których czasem straszny jęk wybucha…
I ze zgrozą patrzy w niebo ciemne, —
 Patrzy i słucha.
Coś się ruszy — coś tam zaszeleści;
To znów słychać rżenie, lub chrapanie,
Głosy dzikiéj nieludzkiej boleści;
Coś upadnie, coś ze ziemi wstanie, —
A szmer każdy w nocnéj ciszy rośnie,
Olbrzymieje trwogą, wstrętem, bolem,
I w powietrzu jęczy wciąż żałośnie
 Nad krwawém polem.

Młodości sen

Wiersz: Adam Asnyk
Młodości sen, uroczy sen
Roztacza krąg cudownych scen,
Wśród których walczym na przedzie —
I złotem lśniąc
Szlachetnych żądz,
W kraj bohaterstwa nas wiedzie.
Z młodości mar, skrzydlatych mar,
Tak szybko złudny znika czar,
Tak mało życie nam ziszcza…
Topnieje w łzach
Fantazyi gmach:
Zostają gruzy i zgliszcza!

Nad głębiami / XXXIII

Wiersz: Adam Asnyk
Pośród narodów, wyście nędzarzami!
Z dumą hidalgów nosicie łachmany,
I odkrywacie światu swoje rany,
Aby zarabiać na chleb krwią i łzami.
Własną nikczemność znacie dobrze sami,
Więc się chowacie w pamiątek kurhany,
I gdy kto skargę podniesie stroskany,
Wołacie: że on świętość grobu plami.
Trzeba mieć litość nad wami, nędzarze,
Trzeba wam życzyć o biedni, ułomni!
Żebyście ciche zalegli cmentarze,
I z tego świata zeszli bezpotomni;
Śmierć wam tę jedną nadzieję ukaże:
Że o was Polska i przyszłość zapomni!

Nad głębiami / XXXII

Wiersz: Adam Asnyk
Nie myśl o szczęściu! nie myśl o miłości!
Dla nas ten owoc nigdy nie dojrzewa:
My rwiemy inny z przeklętego drzewa,
Co daje wiedzę bytu i nicości.
My znać nie możem uniesień młodości,
Bo już w kolebce truciznę nam wlewa
Widmo haniebnej i krwawej przyszłości,
I do snu pieśni straszliwe nam śpiewa.
Więc młodość nasza mija bezpowrotnie
Jak błyskawica wśród bezpłodnej burzy,
Serce się nasze wypali i znuży,
I nic nie zdoła podnieść go istotnie,
A gdy nie możem żyć i cierpieć dłużej…
To na wygnaniu giniemy samotnie.

Nad głębiami / XXXI

Wiersz: Adam Asnyk
Odkąd znów padło w proch twe czoło dumne,
Na synów twoich dziwna zeszła trwoga;
Ich wzrok bezmyślny widzi tylko trumnę,
Na której wsparła się zwycięzcy noga.
Oni nie wiedzą, że ty prochom dziatek
Dziś posłuchanie dajesz tam u Boga,
I śmią narzekać, o najlepsza z matek!
Żeś porzuciła ich na pastwę wroga;
Lecz ty wymową cichą, apostolską,
Ucz ludy zginać przed tobą kolana,
I bądź w błękitach tą harfą eolską,
Po której wichry głoszą imię Pana.
Jasnym sztandarem duchów bądź o Polsko!
Póki nie wstaniesz z prochu nieskalana.

Gdy nas ciemności otaczają wszędzie…

Wiersz: Adam Asnyk
Gdy nas ciemności otaczają wszędzie,
W swej zacieśnionej zatrzymując sieci,
Wzrok nasz nie sięga za drogi krawędzie
I nie pytamy: Co za nią? jak dzieci.
Lecz niech kto światło na drodze roznieci —
To, choć wzrok szerszy widnokrąg posiędzie,
Dokoła miejsca, które blask oświeci,
Otchłań ciemności jeszcze większą będzie.
Wraz z blaskiem wiedzy zdobytej płomienia,
W miarę jak widzeń krąg się rozprzestrzenia,
Wciąż obszar mroków nieprzebytych rośnie…
I to, co dostrzedz możemy, jest niczem
Przed tem nieznanem, skrytem, tajemniczem,
Co nam mrok wieczny zasłania zazdrośnie.

Fantazya ludów.

Wiersz: Adam Asnyk
Fantazya ludów nieraz daje życie
I stwarza mężów, którzy nie istnieli;
W dziejach ich kształty rzeźbi jak w granicie
I taką mocą duchową obdzieli,
Że choć ich postać i czyny — legendą,
Pełniej i trwalej od innych żyć będą.
Daremnie potem dziejów badacz ścisły
Chce legendową przywrócić im rolę,
Widząc w nich tylko fantazyi pomysły,
Słoneczne mity, lub wierzeń symbole;
Próżno te cienie chce pozbawić ciała,
W które je wieków tradycya ubrała.

Fale.

Wiersz: Adam Asnyk
Na morza wzdętej toni
Wciąż fala falę goni,
Wzbierając z szumem, pędzi,
Srebrzystą pianą wrząca,
W podskokach się roztrąca
Na ostrej skał krawędzi;
Lub, tocząc na brzeg płaski
Błyszczące, mokre piaski,
Kamyczki i muszelki,
Zamiera z dźwięcznem echem,
Zanim ją swym oddechem
Ocean wciągnie wielki.
I żadna z nich nic nie wie,
W bezsilnym swoim gniewie,
Do jakich celów służy;
Lecz powracając ginie
W bezdennej wód głębinie
Po krótkiej swej podróży.
Jednak ich ciągła praca
Skalisty brzeg wywraca,
Zmienia koryta prądów;
Pochłania ziem przestworza
I nowe wznosi z morza,
I rzeźbi postać lądów.

Czego ci trzeba dziś, posępny tłumie…

Wiersz: Adam Asnyk
Czego ci trzeba dziś, posępny tłumie,
By piersi twoje napełnić otuchą?
Czego ci trzeba w kamiennej zadumie,
By łzy przywołać na źrenicę suchą!
Anielskie chóry, których twoje ucho
Dosłuchiwało niegdyś w pieśni szumie —
Te dziś przebrzmiały martwo, sennie, głucho…
I serce twoje chwytać ich nie umie.
Tyś łzy zatracił, myśląc, że cię lepiéj
Osłaniać będzie chłód twój i rozwaga,
Gdy świat ten z złudzeń rozbierzesz do naga
I myśl się w prochu, jak robak, zasklepi:
A oto zawsze niedola cię smaga, —
Tylko cię żadna łza już nie pokrzepi!..

Co złość zniweczy, co występek zburzy…

Wiersz: Adam Asnyk
Co złość zniweczy, co występek zburzy,
To miłość z gruzów napowrót postawi.
Upadłą ludzkość z krwi i łez kałuży,
Gdzie ją spychają występni i krwawi,
Czyn poświęcenia podniesie i zbawi.
Myśl, która dobru powszechnemu służy,
Wiedzie za sobą duchów zastęp duży,
Jak łańcuch w niebo lecących żórawi.
Cichych poświęceń nieustanna praca
I serc szlachetnych dobroć promienista
Grzesznej spuścizny przekleństwo odwraca,
I coraz głębiej przenikając, czysta,
Powszechny skarbiec duchowy wzbogaca,
Z którego każdy czerpie i korzysta.

Chór

Wiersz: Adam Asnyk
Strofa.
Jakże jest straszną cierpienia potęga!
Chwilowo nawet moc Tytanów łamie
I nieugiętą ich wolę rozprzęga
Silniejsze złych losów ramię.
Lecz tylko rodzaj znikomy
Traci na zawsze swą pozorną dzielność;
Przetrwa zaś wszystkie przeznaczenia gromy
Kto czuje swą nieśmiertelność.
Choć się pod ciosem czasami zachwieje,
Własnym natchnieniom choć złorzeczy w szale —
Nieporuszony przez wieków koleje
Stać będzie w posępnej chwale.
Antistrofa.