Wyślij za pomocą:

Wiersz: Krzysztof Kamil Baczyński

Na wybrzeżu uduszonym przez płynące drzewa, 
w oberżach dymi zmierzchu niebieski opar 
i alejami przechodzi śpiewny, wielki cień 
zgubionego w dziecięctwie kota. 
Przed puste lustro zmierzchu przychodzę co wieczór, 
wiszę ciemnym odbiciem i znikam. 
Falują aleje palmowe wezbrane od przeczuć, 
powietrze zaszyte w szum cykad. 
Za narożną ulicą, zmniejszony przez księżyc, 
wyjść na bulwar: otwiera się morza szelest. 
Na rejach brygantyny cieniem się wyprężył 
wiatru czarny wisielec. 
Na okręcie wieków omszonym w zielony plusz 
odpływam pod nieba pełne błyskawic, zwierząt i znaków, 

do chłodnych studni portów obrosłych w powoje róż, 
w pejzaże japońskich ryb z pereł i laku. 
Gdy podróż przekroczy czas i smutek, 
na gąbkach lagun zadymi różowym deszczem. 
W ten dzień ukryty za brzegiem spojrzenia 
znajdę cię na polanie nie przewidzianej przez przestrzeń. 

sierpień 40 r.

Podobne posty