Wyślij za pomocą:

Wiersz: Bruno Jasieński

kawiarnia była nabita szczelnie 
kiwał się rajer nad każdym stolikiem 
na palcach chodził po sali kelner 
roznosił na tacy likier 

i gdy do taktu orkiestry pstrej 
stawiał przed gościem kotlet 
ujrzał we fraku świński ryj 
zmieszał się nagle i pobladł 

dziwny mu w myślach zrodził się zamęt 
w noc roziskrzoną po drutach biegł 
cicho, pod skrzypiec akompaniament 
na dworze padał śnieg 

i widział ołtarz, skąd schodził anioł 
wiatr go kołysał na strandzie 
gdy kapał sosem na białą panią 
w czarnym olbrzymim Rembrandcie 

śnił mu się pomost rozkwitłych warg 
i nie mógł po nim przeleźć 
i widział tylko spasly kark 
i szczęk ruchomą czeluść 

cichutko w kącie stanął i wklęsł 
jak dzieci nocą przy szybach 
a białej pani trzepotał rzęs 
bezgłośnie krzyczał: „wybaw!” 

przez cały wieczór chodził jak we śnie 
wyrazy cedził skąpo 
i tylko jeden raz się roześmiał 
kiedy przynosił im kompot 

i widział halle o złotych stołach 
jasne jak nigdy przedtem 
kiedy go cicho ktoś z nich zawołał 
wolno na palcach wszedl tam 

i pobladł tapet wiśniowy pastel 
nim krzyk kobiecy je pożarł 
gdy gardła gościa obwisły plaster 
otwierał kelner NOŻEM! 

Podobne posty