Wyślij za pomocą:


Kołyszemy się, kołyszemy, 
wmurowani w pejzaż szubienic. 
Wieje śmiercią znużoną. Jak kruk 
krąży niebo drapieżnie i cicho 
dzwoni wiatr u ostrogi nóg! 
Nocy inna, nie przyjdziesz, nie przychodź, 
Tylko dni obdrapany mur 
kończy ziemię wyrwaną krokom. 
Zaciśnięty wilgocią sznur – 
żalu lament skowyczy nad drogą. 
Jak upiory żerujemy na snach, 
jak upiory wypijamy życie. 
Nocą księżyc podchodził jak znak 
i jak oko wisielca z chmur wyciekł. 
Kołyszemy się, kołyszemy, 
wmurowani w pejzaż szubienic, 
pośród zdarzeń, zygzaków i gwiazd, 
z długich rąk wyrzucamy cienie – 
pętle palców na martwy sen miast. 
Wmurowani w pejzaż szubienic.

II 
Ci sami 
w schodów dysonans wchodzimy co wieczór. 
do tych samych mieszkań, gdzie martwa żarówka ćmi. 
budzimy się jesienią, zawsze jesienią, 
oczy zawsze – w czarny wyrok drzwi. 
Potem w długie ulice, od mgły 
gęstniejące w realny opór. 
W nasze głowy – drzewa jesienne, 
słońce spada zachodem jak tupór. 
Potem dalej, potem dalej, potem dalej, 
w noc bezgwiezdną, w puste ręce łapać oddech, 
w korowody zaplątanych alej, 
w gwiazdy czarne i jak niebo – chłodne. 
Potem dalej, potem dalej, potem dalej, 
zawikłani w wodorosty zjaw i cieni, 
obudzimy się kołysząc, znów kołysząc, 
wmurowani w pejzaż szubienic. 

IX m. 1940 r. 
Utwory zebrane, 1961

Wiersz: Krzysztof Kamil Baczyński

Podobne posty