Ja płaczę, a żal zakryty
Mnoży we mnie płacz obfity;
Spiewa więzień okowany,
Tając na czas wnętrznej rany.
Śpiewa żeglarz, w cudze strony
Nagłym wiatrem zaniesiony;
I oracz ubogi śpiewa,
Choć od pracej aź omdlewa.
Śpiewa słowik na topoli,
A w sercu go przedsię boli
Dawna krzywda; mocny Boże,
Iż z człowieka ptak być może!
Nadobnać to dziewka była,
Póki między ludźmi żyła;
Toż niebodze zawadziło,
Bo każdemu piękne miło.
Zły a niewierny pohańcze!
Zbójca własny, nie posłańcze;
Miawszy odnieść siostrę żenie,
Zawiodłeś ją w leśne cienie.
Próznoś jej język urzynał,
Bo wszystko, coś z nią poczynał,
Krwią na rąbku wypisała
I smutnej siestrze posłała.
Nie wymyślaj przyczyn sobie,
Pewnać już sprawa o tobie;
Nie składaj nic na źwierz chciwy,
Umysł twój krzyw, nie cnotliwy.
Siadaj za stół, jeśliś głodzien,
Nakarmią cię, czegoś godzien;
Jużci żona warzy syna,
Nieprzejednanać to wina.
Nie wiesz, królu, nie wiesz, jaki
Obiad i co za przysmaki
Na twym stole; ach, łakomy,
Swe ciało jesz nie wiadomy.
A gdy go tak uraczono,
Głowę na wet przeniesiono;
Temu czasza z rąk wypadła,
Język zmilknął, a twarz zbladła.
A żona, powstawszy z ławy:
Coć się zdadzą te potrawy?
To za twą niecnotę tobie,
Zdrajca mój, synowski grobie!
Porwie się mąż ku niej zatym,
Alić nasz dudkiem czubatym;
Sama się w jaskółkę wdała,
Oknem, łając, poleciała.
A ona niewinna córa
Obrosła w słowicze pióra
I dziś wdzięcznym głosem cieszy,
Kto się kolwiek w drogę śpieszy.
Chwała Bogu, że te kraje
Niosą insze obyczaje;
Ani w Polszcze, jako żywy,
Zjawiły się takie dziwy.
Jednak ja mam, co mię boli;
Aby dziś nie ludziom kwoli,
Co śpiewam, płakaćbych miała,
Acz me pieśni płacz bez mała.
Wiersz: Jan Kochanowski