Wyślij za pomocą:

Wiersz: Bruno Jasieński

Było złote, letnie rano w szumie kolnych heksametrów. 
Auto szło po równej szosie, zostawiając w tyle kurz. 
Zbity licznik pokazywał 160 kilometrów. 
Koło nas leciały pola rozpluskanych, żółtych zbóż. 
Koło nas leciały lasy, i zagaja, i mokradła, 
Jakaś łąka, jakaś rzeka, jakaś w drzewach skryta wieś. 
Ja objąłem Panią ręką, żeby Pani nie wypadła. 
Wicher zdarł mi czapkę z głowy i po polach poniósł gdzieś. 

 Pani śmiała się radośnie błyskawicznym tremolando, 

Obryzgany pani śmiechem śmiał się złoty, letni dzień 
I w dyskretnym cieniu ronda z żytnich kłosów ogiriandą 
Nasze usta się spotkały jeszcze pełne świeżych drgnień… 

 Może pani chciała krzyczeć? Świat oszalał jak od wina… 
Wiatr gwałtowny bił w policzki, wiatr zapierał w piersiach dech. 
Auto szło wariackim tempem 160 wiorst godzina. 
Koło nas leciały pola, kępy drzew i czuby strzech.

Podobne posty