Wyślij za pomocą:

Wiersz: Tadeusz Gajcy

Od kiedy język mój jak czyżyk 
świergoce, skąpo i od kiedy 
ręka brzemienna w piśmie le\’ry 
jak kłos na skibie – obłok chyży 
przechyla się krawędzią lśniącą 
i niebo giętkie dając oczom 
powiada: 
codzienne dzwony w blasku pieją, 
truchleje w ziemi nasion wstęga, 
bo dłoń człowieka w przerażeniu 
jest niby noc lub marmur ciężka. 
I ty podobny losom roślin 
daremnie patrzysz, barwy łowisz, 
bo tylko nam, nie człowiekowi 
dany jest wieczny, wolny pościg. 

Od kiedy stół przede mną martwy 
spiętrzył się groźnie, niebo zakrył 
i w szkle błyszczącym śpi atrament 
jak morza kropla lub cień wargi, 
od kiedy pióro snem niedbałym 
dotknęło dłoni śpiewną mową, 
toczymy z sobą ciemny dialog: 
śmiertelny ja i wieczny obłok.

Podobne posty