Wyślij za pomocą:

Wiersz: Józef Czechowicz

Szumiąca 
chorągwi czarnych armią 
łopotem ogni 
śpiewem 

chwytasz znienacka za gardło 
serce roztrącasz 
zimnym zalewem 

żyjemy błądzimy 
kołują na zegarach godziny 
za nikogo chyba 
płacze późną jesienią 
szyba 

do kogo się śmieje maj z wierzbiny 
mówiący słowo kwiatowe 
wieczornym cieniom 

kiedy ptak znad bystrzycy ulatuje wzwyż 
ziemia cała spada ciężką kroplą 
ścieżki pokrywa zieloność 
drogi się kładą na krzyż 

woda ucicha za groblą 
biegną do swoich wnętrz puszyste knieje 
i malejące kształty domostw 
ty jedna olbrzymiejesz 

złoty na czole nocy 
nabrzmiewa znak twej mocy 
żyła piorunu 
potężnymi stopami wychodzi z mroku 
drżeniem napełniający 
ciemną zatoką 
falujący 
grom 
wielbi cię siła człowieczej giiny 
śmierci 
winna bez winy 

ginąc na lądach 
w powietrzu płonąc 
jak zorze 
niespodziewane 
przywaleni w kopalniach gruzu kolanem 
śpiewamy 

głodem żelazem wybuchami 
ogniem i gazem 
tobie grożąca 
tobie nieunikniona 
królowo nocnego słońca 
nienasycona.

Podobne posty