Wyślij za pomocą:

Wiersz: Adam Asnyk

Raz mi tak żona dopiekła, 
Żem się powiesił na górze; 
Ciało zostało na sznurze, 
A dusza poszła do piekła. 
Strącona w otchłanie ciemne, 
Trzęsła się cała ze strachu, 
Po siarki przykrym zapachu 
Poznając państwo podziemne. 

Zaledwie biedaczka dusza 
Stanęła w przepaści na dnie, 
Gdy dziki Cerber wypadnie 
Targać za poły kontusza. 
I tak jął szarpać zdradziecko, 
Że gdym się bronić sposobił, 
To on tymczasem już zrobił 
Z kontusza tunikę grecką. 

Więc w takim klasycznym stroju 
Ja, szlachcic i Podolanin, 
Szedłem, a duchy po kroju 
Mniemały, żem jest poganin. 
Charon w łańcuchy mnie okuł 
I zawiódł na odwach prosto, 
Gdzie przed piekielnym starostą 
Spisywać trzeba protokół.

Na sądzie Eak zasiadał, 
Przy nim Radamant z Minosem; 
Spojrzeli na mnie ukosem, 
Żądając, bym się spowiadał. 
Widząc, że patrzę przed siebie, 
Nie wiedząc, co mówić zgoła, 
Radamant gniewny zawoła: 
– „Coś przyszedł robić w Erebie? 
Jakie do niego masz prawo? 
Jakie masz w piekle zasługi? 
Czy szereg twych zbrodni długi 
Występną okrył cię sławą? 
Czyś może jako wódz srogi 
Rozpuścił na świat swe hordy, 
Siałeś pożogi i mordy, 
Wzywając do walki bogi? 
Lub może jak Tytan nowy 
Niebiosa pobiegłeś gwałcić 
I ziemię chciałeś przekształcić, 
Niszcząc fatalizm duchowy? 
Możeś był zemsty Orestem 
I w krwi swych bliskich się pławił? 
No, powiedz, czymżeś się wsławił? 
Mordami? zdradą? incestem?” – 

Na to ja, szlachcic struchlały, 
Rzekłem: – „Niech porwą mnie diabli, 
Jeżeli dotknąłem szabli 
Przez życia mego wiek cały! 
Jestem człek prawy, zamożny… 
Moi piekielni panowie, 
Co wam też świta po głowie, 
Bym miał być taki bezbożny?! 
Żyłem przykładnie na roli, 
Czysty przed ludźmi i Bogiem, 
Nikomu nie byłem wrogiem, 
Strzegłem się wszelkiej swawoli; 
Gromiłem życie namiętne, 
Próżne marzenia postępu 
Nie miały do mnie przystępu, 
Doktryny były mi wstrętne. 
Nie gustowałem w poezji, 
Pogańskich nie czciłem bogów, 
Strzegłem się ideologów 
I heroicznych herezji. 
Prowadząc życie w porządku, 
Nie miałem większej ambicji, 
Jak zostać… posłem w Galicji, 
Gdziem słynął z swego rozsądku 
Ale czart jakiś mnie zbiesił: 
Gdy mocniej zalałem głowę, 
Różne zgryzoty domowe 
Sprawiły, żem się obwiesił”. 

Gdym skończył, wstał Minos straszny 
I rzekł: – „Co robić z tym fantem, 
Z Beotem i obskurantem? 
Dla piekła jest za rubaszny!” 
I tak po krótkich namowach 
Wszyscy trzej, mrucząc pod nosem, 
Radamant, Eak z Minosem 
Zawarli wyrok w tych słowach: 
„Idź jeszcze na ziemię, bracie, 
Zająć się twoim rzemiosłem, 
A będziesz wybrany posłem, 
Zasiędziesz nawet w rajchsracie; 
A kiedy już w delegacji 
Staniesz w obronie wolności, 
Chcąc nam dochować wdzięczności, 
Pamiętaj o propinacji! 
I nie trać nigdy nadziei, 
Walcz śmiało na każdej sesji: 
Zdobędziesz dużo koncesji… 
Banków i nowych kolei. 
Choćby kto za złe poczytał, 
Śmiej się! bo sprawa jest czysta, 
Wszakże kraj na tym skorzysta, 
Jeśli powiększysz kapitał. 
Piekła się nie bój tym bardziej, 
Bądź tylko śmiało bezczelnym, 
Honorem ręczym piekielnym, 
Że piekło tobą pogardzi”. 

12 listopad 1867

Podobne posty