To moja nawiętsza wada,
Że tańcuję barzo rada;
Powiedzcież mi, me sąsiady,
Jest tu która bez tej wady?
Wszytki mi się uśmiechacie,
Podobno ze mną trzymacie;
Postępujmyż tedy krokiem,
Aleć niemasz, jako skokiem.
Skokiem taniec nasnadniejszy,
A tem jeszcze pochodniejszy,
Kiedy w bęben przybijają,
Samy nogi prawie drgają.
Teraz masz czas, umieszli co,
Mój nadobny bębennico!
Wszytka tu wieś siedzi wkoło,
A w pośrzodku same czoło.
Żeby też tu ta nie była,
Która twemu sercu miła.
Każeszli, wierzyć będziemy,
Aleć insze rozumiemy.
Pomóż oto dobrej rzeczy,
A nasz taniec miej na pieczy;
Owa najdziesz i w tym rzędzie,
Coć za wszytki płatna będzie.
Ja się nie umiem frasować,
Toż radzę drugim zachować;
Bo w trosce człowiek zgrzybieje
Pierwej, niż się sam spodzieje.
Ale gdzie dobra myśl płuży,
Tam i zdrowie lepiej służy;
A choć drugi zajdzie w lata,
I tak on ujdzie za swata.
Za mną, za mną piękne koło.
Opiewając mi wesoło;
A ty się czuj, czyja kolej,
Nie maszli mię wydać wolej
Wiersz: Jan Kochanowski