Wyślij za pomocą:

Wiersz: Jan Kasprowicz

On w łachmanach, z dzieciakiem za rękę,
Ona kawał szarego chuściska,
I tak dalej, przez rowy i rżyska,
W świat szeroki, na biedę, na mękę.

Wiatr jesienną wydzwania piosenkę,
Słońce chłodne promyki swe ciska;
Cała ziemia, snać zimy już blizka,
Składa życiu ostatnią podziękę.

Idą, milcząc… Bo na cóż im słowa?
On ich dotąd natracił do syta:
»Dajcie pracę, choćby za ćwierć myta«.

»Lato przeszło, dość swoich się chowa —
Ledwie dla nich wystarczy nam chleba…
Praca trudna… przybłędów nie trzeba…«

 

Podobne posty