Wyślij za pomocą:

Stracił ją…Lecz odnalazł..Spod kamiennej straży
Wydarł, porwał w objęcia i uniósł przemocą,
Pchany żądzą zbrodniczą, co mu biła z twarzy,
Biegł z nią burzliwych niebios ukrywany nocą.

W głuchą i pełną grozy zaniósłszy ją stronę,
Z troskliwością na senne opuścił posłanie
I szeptał jej wyrazy miłością szalone,
Chociaż była milcząca i nieczuła na nie.

Z tkliwością obłąkanych  złowieszczo łagodną,
Patrzył w twarz jej, rozgarniał włos nad czołem złoty,

Całował skroń jej bladą, lica, wargę chłodną,
Niepomny, że mu wzajem nie zwraca pieszczoty…

I z boleścią swej żądzy tragicznie lubieżną
Rzucał jej się na łono- przy błyskawic łysku –
Szarpał odzież jej chucią miotany bezbrzeżną,
I w dzikim nieprzytomnie tulił ją uścisku…

I ledwo, gdy świt w chmurach zabłysł lodowaty –
Blady, jak bladość twarzy zdjętej przerażeniem –
I wionął w twarz mu ostrym, przejmującym tchnieniem,
I gasząc chuć w nim, brzaskiem obielił jej ciało,

Bierne – zbrukane zbrodnią – obnażone z szaty,
Poszargane szaleństwem świętokradzkich gwałtów,
Gdy spostrzegł sine wargi, powiekę sczerniałą
I niemą nieruchomość jej ostygłych kształtów:

Na jej przebłysk myśli – pod czaszką wszeteczną,
Na mgnienie – gdy obłędu spadła zeń skorupa,
Na krótką chwilę – zgrozą przerażeń wieczną –
Pojął, że przez noc całą miał w objęciach trupa

Wiersz: Bogusław Adamowicz

Podobne posty