Wyślij za pomocą:

Wiersz: Adam Asnyk

Myślałem, że to sen, lecz to prawda była: 
Z nadziemskich jasnych sfer do mnie tu zstąpiła, 
Przyniosła dziwny blask w swoich modrych oczach, 
Przyniosła kwiatów woń na złotych warkoczach. 
Podała rączkę swą – szliśmy z sobą razem, 
Przed nami jaśniał świat cudnym krajobrazem, 
Pośród rozkosznych łąk i gajów mirtowych, 
Wiecznie zielonych wzgórz i wód szafirowych 
Szliśmy, nie mówiąc nic – a mnie się wydało, 
Żem życia mego pieśń wypowiedział całą, 
Że z jej różanych ust jak z otwartej księgi 
Czerpałem tajny skarb wiedzy i potęgi. 
Wtem nagle przyszła myśl dziwna i szalona, 
Żeby koniecznie dojść, skąd i kto jest ona. 
I gdy zacząłem tak i ważyć, i badać, 
Kwiaty zaczęły schnąć, a liście opadać, 
I nastał szary mrok… a ja w swoim biegu 

Stanąłem w gęstej mgle na przepaści brzegu. 
Strwożony zmianą tą, zwróciłem się do niej; 
Niestety, już jej dłoń nie była w mej dłoni. 
Słyszałem tylko głos ginący w ciemności: 
„Byłam natchnieniem twym, marą twej młodości!” 
I pozostałem sam – i noc świat pokryła! 
Myślałem, że to sen – lecz to prawda była!

Podobne posty