Podobne posty
Tren XII
Wyślij za pomocą:Wiersz: Jan Kochanowski
Żaden ojciec podobno bardziej nie miłował
Dziecięcia, żaden bardziej nad mię nie żałował.
A też ledwie się kiedy dziecię urodziło,
Coby łaski rodziców swych tak godne było:
Ochędożne, posłuszne, karne, niepieszczone,
Śpiewać, mówić, rymować, jako co uczone:
Każdego ukłon trafić, wyrazić postawę,
Obyczaje panieńskie umieć, i zabawę:
Roztropne, obyczajne, ludzkie, nie rzewniwe,
Dobrowolne, układne, skromne i wstydliwe.
Nigdy ona poranu karmie nie wspomniała,
Aż piérwej Bogu swoje modlitwy oddała;
Nie poszła spać, aż piérwej matkę pozdrowiła,
I zdrowie rodziców swych Bogu poruczyła.
Zawżdy przeciwko ojcu wszystkie przebyć progi,
Zawżdy się uradować i przywitać z drogi.
Każdej roboty pomoc: do każdej posługi
Uprzedzić było wszystkie rodziców swych sługi.
A to tak w małym wieku sobie poczynała,
Że więcej nad trzydzieści miesięcy nie miała.
Tak wiele cnót jej młodość, i takich dzielności
Nie mogła znieść: upadła od swojej bujności,
Żniwa nie doczekawszy. Kłosie mój jedyny,
Jeszcześ mi się był nie stał, a ja twej godziny
Nie czekając, znowu cię w smutną ziemię sieję:
Ale pospołu z tobą grzebię i nadzieję;
Bo już nigdy nie wznijdziesz, ani przed mojema,
Wiekom wiecznie zakwitniesz smutnemi oczema.
Fraszki II / Z greckiego VI
Wyślij za pomocą:Wiersz: Jan Kochanowski
Nie sądź mię za umarłą gościu mój miły!
Śpiewaczki mityleńskiej, z tej to mogiły.
Człowieczych to rąk sprawa, a taka praca
Rada się w krótkim czasie wniwecz obraca.
Lecz jeśli mię chcesz pytać o rymy moje,
Którym boginie dary przydały swoje,
Wiedz, iżem śmierci znikła; a póki słynie
Lutnia i mowne gęśli, Safo nie zginie.
Psalm 69
Wyślij za pomocą:Salvum me fac Deus, quoniam intraverunt aquae.
Ratuj mię, Panie, bo złych przygód nawałności,
Sięgają we mnie ostatnich kości.
Topię się w srogiem błocie; powódź mię porwała
I szalonemi wełny zalała.
Omieniałem już prawie; ratunku wołając,
Straciłem oczy, w niebo patrzając.
Ledwie tak wiele włosów na głowie najduję,
Jako nieprzyjaciół wiele czuję.
Wzięli moc, którzy trapią smętną moję duszę;
Nicem nie wydarł, a płacić muszę.
Ty wiesz moję prostotę, wiekuisty Boże!
Tobie mój grzech być tajny nie może.
Niechaj się, mocny panie, za mię nie wstydają,
Którzy na Twoję pomoc czekają.
Przecię ja urąganie i sznupki odnoszę,
Przecię wstyd wieczny na twarzy noszę.
Bracia się mnie zaprzeli, matki mej synowie,
Ten cudzoziemcem i ów mię zowie —
A ja cierpieć nie mogę, kiedy lud przeklęty
Lekce uważa Twój zakon święty.
Twój pośmiech, Twoja wzgarda na mię się wracają,
Mnie serce trapią, mnie zapałają
Jeślim płakał, jeślim swe postem dręczył ciało,
Wszytko mi to śmiech u nich jednało.
Jeśli mię w grubem chodząc worze upatrzyli,
Przypowieść ze mnie wnet uczynili.
Mną języka naczosać w bramie posadzonym,
Jam jest wieczorna pieśń opojonym.
W tym frasunku ja przedsię garnę się do Ciebie,
A Ty mię, Panie, przyjmi do siebie.
Wysłuchaj mię podług swej niezmiernej litości
I nieodmiennej swej stateczności.
Wyrwi mię z błot, wybaw mię z ręku niepobożnych,
Nie daj mi tonąć w powódź rzek możnych.
Wielkie jest, Boże wieczny, miłosierdzie twoje,
Skłoń ku mnie ucho łaskawe swoje.
Nie kryj twarzy przed sługą swoim, bom okrutnie
Jest utrapiony; usłysz mię chutnie,
Przybądź duszy na ratunk, aby niezmiękczony
Mój nieprzyjaciel był zawstydzony.
Nie jest u Ciebie tajne moje urąganie,
Moje przymówki, me zapałanie.
Wszytki ty znasz, którzy mię trapić nie przestają,
A we mnie serce i siły tają.
A nie był, kogoby mój rzewny płacz rozkwilił,
Nie był, ktoby mię słowkiem posilił;
I owszem mię źli ludzie żółcią nakarmili
I w upragnieniu octem poili.
Niechże im też ich pokarm kością w gardle stanie,
A zkąd pociechy szukają, Panie,
Niechaj smutek odnoszą, zaślepże im oczy,
A grzbiety zawżdy ku ziemi tłoczy.
Wylej na nie straszny gniew swej zapalczywości,
Niechaj nie ujdą Twojej srogości.
Dwory niech pusto stoją, a pod ich namioty
Niech pająkowe wiszą roboty;
Bo kogoś Ty uderzył, oni dobijają,
A rannym jeszcze ran przyczyniają.
Lecz Ty, Panie, złość zawżdy przykładaj do złości,
Niech nie uznają Twojej litości.
Wymaż je z ksiąg żywotnych, niechaj zły nie będzie
Położon w jednym z dobrymi rzędzie.
Nad mię człowiek troskliwszy już ani być może,
Przeto ty mię sam opatrz, mój Boże!
A ty więc, moja lutni, pomni chwałę dawać
I Pańską łaskę wiecznie wyznawać.
Co Pan tak wdzięcznie przyjmie, że nigdy tak drogi
Przed Nim nie będzie wół złotorogi.
Na mię patrząc, ubodzy i ludzie strapieni
Będą na sercach swych ucieszeni.
W Panu trzeba mieć ufność, a Ten nie omyli
I w każdej trwodze duszę posili.
Pańskie ucho otwarte zawżdy jest ubobiem
Pomni on na swe w więzieniu srogiem.
Niebo, ziemia i morze temu niech cześć dawa,
I cokolwiek dusz w tym przemieszkawa;
Bo ten na gród syoński wspomni w krótkim czesie,
A judzkie miasta z rumów wyniesie.
I będą puste miejsca znowu osadzone
I dawnym panom zaś przywrócone….