Wyślij za pomocą:Wiersz: Jan Kasprowicz
I.
Hej zaszumiały topole nad drogą!
Hej zaszumiały w żalu i zgryzocie:
Świeżem się liściem poszczycić nie mogą,
Skąpanem w słońca wiosennego złocie.
Wiatr je pozrywał i tysiączne krocie
Rozwiał po martwych zagonach, by pierze!..
Śmierć, co się wije, jak mówią po płocie,
Wkrada się w świata promieniste dźwierze
I wszystką krasę rzuca swej zemście w ofierze.
II.
Więc naprzód zbladło ono słońce żywe,
Co się tak śmiało, jak oko dziewczyny —
Oko, spełnioną miłością szczęśliwe.
Potem się zjawił tej smutnej godziny
W górze niebieskiej szmat obłoków siny
I ponad ziemią zaciężył ołowiem…
A potem zwiędły po rowach darniny,
A potem stał się cały świat pustkowiem,
Aż człeka jego nagość przechodziła mrowiem.
III.
Chłopski dobytek dawno znikł z zagonu,
Dawno w dziurawej spoczął już stodole…
Niejeden nędzarz zbył się swego plonu
I znów się znalazł w tem zaklętem kole,
Co próżną wiarą śmierzy głodu bole,
Że będzie lepiej z przyszłych sprzętów czasem,
Że szparki posiew, porzucony w rolę,
Zaszumi znowu ciężkich kłosów lasem
I serca rozraduje sypkich ziarn zapasem.
IV.
Tak! pusto dzisiaj i smutno na ziemi!
Wiatr, jak to zwykle bywa w listopadzie,
Dmie od zachodu i tchy wilgotnemi
Bez miłosierdzia, niby wąż, się kładzie
Na nagie drzewa w marnym, chłopskim sadzie,
Syczy we wiśniach, na dół zgina grusze,
Rwie się z jabłonią w uporczywej zwadzie,
Na krzewy głogu sypie dżdżów swych prósze,
Że w mętnych lśnią kropelkach, jak skalane dusze.
V.
Nie wiem, jakiemi odmalować słowy
Zagrodę Skiby, co w tej mglistej porze
Do dziwnych tonów nastraja duchowy
Bardon pieśniarza… Ach! serce otworzę,
I jeśli znajdę w niem — nie uczuć morze,
Lecz jedną kroplę o prawdziwej treści,
Wnet ją przeleję do tych słów i złożę
Te proste zwrotki w taki hymn boleści,
Że w nim się wszystek zawód, wszystek trud pomieści.
VI.
Że łzy wycisnę ze źrenic słuchaczy,
Jeśli łez źródła nie wyschły w ich łonie,
Jeżeli nędza, co swe ślady znaczy
Wczesną starością, co fałduje skronie
I w posiekane, chropowate dłonie
Brudem się wgryza, może znaleźć jeszcze
Oddźwięk w ich sercach… Ach! w smutku utonie
Ze mną ich wnętrze! Ach! uczują dreszcze
Na obraz ten posępny, na słowa złowieszcze!
VII.
Jedno mi tylko zostało uczucie,
W które się robak nie wgryzł u korzeni;
Nie ma do niego przystępu zepsucie,
Co tak się w grobie mojej duszy pleni;
Ze wszystkich potęg, co dziś znikły w cieni
Płonych pożądań, jedna postać żywa
Jeszcze się dla mnie, jak ów dzień, promieni,
Jeszcze mi źródło żywota odkrywa
I szczęściem mnie obdarza, sama nieszczęśliwa.
VIII.
Kształt to przesmutny, o pobladłej twarzy,
Z dziwną boleścią w pogłębionem oku,
Co się tak ogniem tajemniczym żarzy,
Niby głąb ciemna górskiego potoku,
Gdy nad nim bluszcze zwieszają się z boku
Skał prostopadłych, a szczeliną z góry
Przecina tkankę żałobnego mroku
Ostry blask słońca, ten złocistopióry
Posłaniec rozkochanej w światłościach Natury…
IX.
Nie potrzebuję wyciągać swych ramion
Za uchodzącem widmem tej postaci;
Nie potrzebuję, drżący i bez znamion
Męskiego hartu, co się w złudach traci,
Płakać, choć nikt mi łzy tu nie zapłaci
Próżno wylanej; o! prośbą daremną
Nie potrzebuję jęczeć: »Wy, bogaci
W promień duchowie, pozostańcie…