Podobne posty
Czyżyk i zięba
Wyślij za pomocą:Wiersz: Aleksander Fredro
Na ciemnym jarzębie
Młody czyżyk siadł przy ziębie;
A że zawsze myśl w nim płocha,
Ledwie zoczył, już ci kocha.
Lecz uważa prócz urody
– W tym już baczny, lubo młody –
Że ptaszyna ma w udziele
W swym mieszkaniu ziarna wiele.
Tym mieszkaniem domek mały,
Drobne kratki go składały,
I szczeblikiem drzwi podparte
Stały otwarte.
Uważał czyżyk dość długo, a potem,
Lekkim zbliżywszy się lotem,
Nuci, śpiewa, bawi,
Trzeba by
Wyślij za pomocą:Wiersz: Aleksander Fredro
Dawnymi czasy, jak pewna wieść niesie,
Czterech podróżnych zabłąziło w lesie,
Mróz był tak mocny, noc bylła tak ciemna,
Że chęć podróży stała się daremna.
Ogień więc rozłożyli
I dnia czekać uradzili.
— Trzeba by — rzecze jeden i poziewa —
Przynieść więcej drzewa.
— Trzeba by — rzecze drugi
Legając jak długi —
Rozszerzyć ogniska,
By wszystkich grzało z bliska.
— Trzeba by — zamruczał trzeci —
Czym zaslonić od zamieci.
— Trzeba by nie spać — bąknął czwarty,
Do mojego proboszcza
Wyślij za pomocą:Wiersz: Aleksander Fredro
W czarnym pokrowcu głupcze posiwiały,
Któryś przyjechał nudzić mnie dzień cały,
Srogi morderco mej Muzy lękliwej! –
Bogdajbyś nie miał tej radości tkliwej
Pisać wierszyki lub je czytać ładnie!
Bogdajbyś w prozie sprzeczne robił składnie,
Bogdajbyś ziewał całymi godziny
I bogdajbyś się o zbiór dziesięciny
Tyle z wszystkimi sprzeczał, kłócił, trudził,
Ileś mnie dzisiaj, gaduło, unudził!
. . . . . . . . . . . . . . . . .
Jeszcze siedzi!
Koguty
Wyślij za pomocą:Wiersz: Aleksander Fredro
Na dziedzińcu przy kurniku
Krzyknął kogut – kukuryku!
Kukuryku! – krzyknął drugi,
I dalej w czuby!
Biją skrzydła jak kańczugi,
Dzióbią dzioby,
Drą pazury
Aż do skóry.
Już krew kapie, pierze leci –
Z kwoczką uszedł rywal trzeci.
A wtem indor dmuchnął: – Hola! –
Do Wincentego Skrzyńskiego
Wyślij za pomocą:Wiersz: Aleksander Fredro
Winszuję, panie Wincenty,
Obfitego zasług plonu;
Wkrótce kuprem dotkniesz Tronu.
Gotuj cugi, dury, sprzęty,
Frak czerwony, białe spodnie,
Byś wystąpił przecie godnie.
Jednak przejrzyj, panie bracie,
Czy ich mole już nie zjadły,
By się czasem nie rozpadły,
Gdy zabłyśniesz w majestarie.
Bo w obliczu cnego świata
Pokazałbyś postulała,
Których widok dotąd rzadki.
Radne pany zadziwione
Widzieliby opuszczone –
Boże odpuść! – nie podatki.